Szalony klimat, szalona noc, nowoczesne brzmienie grupy Xxanaxx – imprezę Viva Glam Night w Warszawie w dawnej siedzibie kultowego klubu Le Madame zorganizowano po to, by zachęcać uczestników zabawy do badań wykrywających zakażenia HIV. W Polsce to wciąż temat tabu, należymy do krajów, gdzie testy wykonuje się najrzadziej w Europie, a jednocześnie liczba osób żyjących z tym wirusem – zwłaszcza wśród młodych imprezowiczów i użytkowników portali randkowych – wciąż rośnie. – Recepta na dobrą imprezę? To już nie sam alkohol – mówi jedna z uczestniczek Viva Glam Night. – To chemia, która nakręca na dłużej.
Zespół Xxanaxx nie ma z tym nic wspólnego, choć nazwa jednoznacznie kojarzy się z przeciwlękowymi pigułkami Xanax okrzykniętymi kokainą ery kryzysu. O ile przełom wieku należał do Prozacu, o tyle dziś żyjemy w epoce Xanaxu: wszyscy są nerwowi, obsesyjne pytanie „co ze mną będzie?” wraca ze zdwojoną siłą.
Xanax stał się więc symbolem nastroju pokolenia, ale też przykładem łatwego do zdobycia psychostymulanta, który samopoczucie na krótko (i nie bez przykrych konsekwencji) poprawia. Czy nie było innego pomysłu na nazwę zespołu? – Nasza muzyka ma działać jak ten lek – uzasadnia wokalistka Klaudia Szafrańska po zejściu ze sceny. Ale po chwili się poprawia: – A może ZAMIAST leku?
W czwórkę bez ustanku
Robert Łukasik, współwłaściciel Klubu Galeria, który istnieje w Warszawie od 2004 r., od dwóch lat obserwuje spadek sprzedaży alkoholu. Potwierdza więc to, co eksperci od kampanii przeciwalkoholowych uważają za swój sukces: młodzież pije mniej wysokoprocentowych trunków i rzadziej się upija. Tylko że Łukasik widzi zza klubowego baru coś, co pomijają oficjalne statystyki opisujące zachowania bywalców takich miejsc: – Nie piją wódki, bo są na psychoaktywnych prochach.