Witając elbląską publiczność, redaktor naczelny naszego tygodnika Jerzy Baczyński zapowiedział, że tegoroczne Letnie Ogrody POLITYKI będą bardziej „kameralno-dyskusyjne” niż te z dawniejszych edycji. Rzeczywiście, środek ciężkości 14. Ogrodów zdawał się lokować w debatach panelowych. I nie był to pomysł chybiony, o czym można się było przekonać już w trakcie pierwszego panelu (w środę 31 maja), który poprowadziła red. Ewa Wilk, a jej rozmówcami byli trzej reportażyści POLITYKI – Artur Domosławski, Marcin Kołodziejczyk i Piotr Pytlakowski. Każdy z nich w swoich ostatnio wydanych książkach – jak zauważyła prowadząca – przekracza granice gatunkowe reportażu. Artur Domosławski w „Wykluczonych” przeplata reportaż interwencyjną publicystyką i esejem; „Wspomnienia konduktora wagonów sypialnych” Piotra Pytlakowskiego to „powieść osobista”, czyli literatura; Marcin Kołodziejczyk zaś w wydanym niedawno „Morzu po kolana” jest komiksowym scenarzystą.
Rozmowa nie ograniczała się jednak do kwestii gatunku, bo jej główne punkty dotyczyły istoty i funkcji dziennikarstwa w ogóle, a reportażu w szczególności. Czy reportażyście wolno zmyślać? Jak dziennikarz winien sobie radzić w kontekście tak zwanej postprawdy? Skąd się biorą reporterskie tematy? To tylko niektóre z pytań, jakie padały. Został oczywiście podjęty wątek słynnej książki Domosławskiego „Kapuściński non-fiction” i – wbrew głośnym opiniom o jej obrazoburczym charakterze – widownia dobrze przyjmowała argument, że reporter nie powinien jednak sięgać po fikcję. Kołodziejczyk czy Pytlakowski pokazali, że mają niekwestionowany literacki talent, ale jednak gdy chodzi o różnicę między fikcją literacką a powinnościami dziennikarskimi, są rygorystami.