Pierwsze fale na Bałtyku złapałem na dziecięcej desce windsurfingowej w 1989 r., gdy przyjechałem do Polski na wakacje – opowiada Łukasz Bromski (44 lata), który spędził kilka lat w Australii. Artur Turoski (47) podobnie. Wrócił do Polski, gdy skończył się komunizm. Jeżdżąc latem jako lektor angielskiego na obozy językowe nad morze, zauważył, że co jakiś czas przychodzą solidne fale. Poprosił ojca, by przysłał mu deskę z Australii. Jego pierwszy raz na Bałtyku? Fale słabe, woda zimna, pianka za cienka.
Paweł Niesłuchowski (34) od urodzenia spędzał nad polskim morzem całe wakacje. Jako nastolatek kupił krótką deskę do surfowania na brzuchu. Po kilku latach na bodyboardzie stanął na desce surfingowej w ciągu jednego dnia.
Krzysztof Jędrzejak (33) dziesięć lat temu wziął urlop dziekański i pojechał do Anglii. Wylądował w północnym Devonie, nad samym oceanem. Poszedł na pierwszą lekcję surfingu i wsiąkł. Po powrocie do Polski odstawił deskę do kąta. Stała tam pół roku. Aż usłyszał, że ktoś łapie fale na Bałtyku. A że mieszka w Gdańsku, pobiegł z deską na plażę.
– Odkąd zobaczyłam film „Na fali” z Patrickiem Swayze, marzyłam, by spróbować surfingu – opowiada Karolina Wolińska z Gdańska (34). – Ale wydawał mi się nieosiągalny. Zajęła się więc windsurfingiem i kitem. Surfingu spróbowała pięć lat temu w Brazylii. Z pierwszą kupioną deską od razu poszła nad Bałtyk. Rok później została mistrzynią Polski.
Rodzice Jakuba Kuzi (17) są windsurferami. Próbowali namówić syna do tego sportu. Bezskutecznie. Gdy wyjeżdżali na wakacje, Kuba bawił się na falach na bodyboardzie. Na piankowej desce surfingowej stanął pierwszy raz, gdy miał siedem lat. Na Dominikanie. Od 2013 r. regularnie trenuje, startuje w międzynarodowych zawodach.