Ludzie i style

Będzie kolejna zimowa wyprawa na K2. Ale po co?

Ogłoszenie decyzji o powrocie na K2 poprzedziły zapewnienia, że wnioski z poprzednich wypraw zostały wyciągnięte. Ogłoszenie decyzji o powrocie na K2 poprzedziły zapewnienia, że wnioski z poprzednich wypraw zostały wyciągnięte. Forum
Szturm Polaków zimą na K2 będzie miał swój ciąg dalszy. Na przełomie 2019 i 2020 roku.

Wraz z ogłoszeniem kolejnej zimowej wyprawy na K2 program Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera zyskał mniej więcej dwa lata sensu istnienia. Teraz czeka nas zwyczajowy w obliczu powagi misji korowód przygotowań – przekonywanie sponsorów, że epatowanie firmowym logo podczas wyprawy to świetne narzędzie promocji, oraz odpieranie ataków podważających ideę pchania się na siłę w zimowe piekło K2, i to jeszcze za publiczne pieniądze, dla których bez trudu można znaleźć lepsze przeznaczenie.

Komu potrzebna wyprawa na K2 (i za czyje pieniądze)

Ze sponsorami nie powinno być jednak problemu. W środowisku, ale nie tylko, istnieje głębokie przekonanie, że z racji dokonań kolejnych pokoleń Lodowych Wojowników (10 z 13 pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki to polskie dzieło, w tym jedno w kooperacji polsko-włoskiej) K2 zimą jest przeznaczone Polakom. Takie postawienie sprawy, podlane odpowiednim patriotycznym sosem wraz z pompatyczną wizją sprzedania w świat ewentualnego polskiego sukcesu, w tych czasach na pewno trafi w czuły punkt. W odwodzie, gdyby ze spółkami Skarbu Państwa był problem, są wierni fani himalaizmu. Gdyby budżet wyprawy zależał od crowdfundingowego odzewu, też by się go z pewnością udało dopiąć.

Czytaj także: Prawdziwy sukces to wrócić z górskiej wyprawy w pełnym składzie

Czy wnioski z poprzedniej wyprawy na K2 zostały wyciągnięte?

K2 2020 jest jednak wyprawą warunkową, bo z łatki uzurpatorów niewiele robi sobie himalajska konkurencja, w tym przede wszystkim Denis Urubko, do niedawna uważany za jednego z „naszych”, uczestnik tegorocznej wyprawy, ale po niesnaskach wykluczony z grona przyszłych uczestników ekspedycji pod flagą biało-czerwoną. Pierwsze tygodnie po powrocie himalaistów do Polski upłynęły na przerzucaniu się oskarżeniami o błędy i wypaczenia, jakich dopuszczono się niedawno w cieniu wielkiej góry. Wydaje się, że ambicja i chęć udowodnienia, czyje metody się pod K2 sprawdzą, grają mocno. A to w Himalajach nigdy nie byli dobrzy doradcy.

Ogłoszenie decyzji o powrocie na K2 poprzedziły zapewnienia, że wnioski z poprzednich wypraw zostały wyciągnięte. Innymi słowy – nauka na błędach się dokonała. Trochę jednak dziwne, że wyrobioną polską himalajską publiczność współcześni Lodowi Wojownicy uważają na raczej niezorientowaną, podatną na każdy kit. W przypadku K2 nic nowego bowiem nie wymyślono: uzbroiwszy się w nowoczesny sprzęt oraz siłę woli, należy posuwać się uparcie do góry, licząc na to, że w tamtejszej ultrazimie trafi się wystarczająco długa pogodowa anomalia – czyli przede wszystkim lżejszy wiatr – by udało się zaatakować szczyt. Jeśli nie ma się tam szczęścia do pogody, wnioski wyciągnięte z poprzednich wypraw raczej na nic się nie zdadzą.

Czytaj także: Czy ostatnia polska wyprawa na K2 zimą to były dobrze wydane pieniądze?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną