Ich kariera zaczyna się ciężko. Od dźwigania dziesiątek kilogramów na wysokościach. Ale może też zaprowadzić na szczyt ambicji i zamożności. Jeśli bogowie i pogoda pozwolą.
„Zrobiliśmy to. Uwierzcie mi, zrobiliśmy to” – napisał Dawa Temba Sherp. Chodzi o zdobycie „najokrutniejszego” (czy najbardziej „hardcorowego”) szczytu Karakorum, i to zimą.
To był ostatni cel w górach wysokich, który od lat próbowało zdobyć wiele wypraw, w tym Polacy. Ale to właśnie Nepalczycy zasłużyli na to, żeby stanąć na K2 zimą jako pierwsi.
Historia wypraw na jeden z najsłynniejszych szczytów na ziemi niesie m.in. pytanie o sens traktowania osiągnięć himalaistów w kategoriach niemal zmagań narodowych.
Himalaista i reżyser Dariusz Załuski pokaże na festiwalu w Lądku- Zdroju „Ostatnią Górę”, dokument o zeszłorocznej zimowej wyprawie Polaków na K2.
Andrzej Bargiel, 30-letni zakopiańczyk rodem z Łętowni, wszedł na K2, drugą co do wysokości (8611 m n.p.m.), a wedle wielu najtrudniejszą do zdobycia górę świata. A potem jako pierwszy człowiek w historii zjechał z niej na nartach.
Cel został osiągnięty z punktu widzenia zapewnienia Polsce pozytywnego rozgłosu na świecie. Wielu okazji do tego nie mamy. Zwłaszcza ostatnio.
Himalaiści to dorośli ludzie i z mediami wchodzącymi im do namiotów powinni umieć sobie radzić. Przede wszystkim nauczyć się zamiatać brudy pod własny dywan.
Denis Urubko, jeden z członków polskiej wyprawy na K2, nie informując kierownictwa wyprawy, wyruszył z bazy, by zdobyć szczyt przed 28 lutego.
Rozmowa z Krzysztofem Wielickim, himalaistą, kierownikiem wyprawy na niezdobyty zimą K2 – o zgubnych skutkach personalizacji sukcesu.