Ludzie i style

„Zrobiliśmy to!”. K2 zdobyte zimą przez Szerpów

Nepalczycy na szczycie K2, 16 stycznia 2021 r. Nepalczycy na szczycie K2, 16 stycznia 2021 r. Nirmal Purja / Facebook
To był ostatni cel w górach wysokich, który od lat próbowało zdobyć wiele wypraw, w tym Polacy. Ale to właśnie Nepalczycy zasłużyli na to, żeby stanąć na K2 zimą jako pierwsi.

Na K2 – jeden z najtrudniejszych szczytów do zdobycia, drugi pod względem wysokości (8611 m n.p.m.) – weszło o godz. 17 czasu lokalnego (13 czasu polskiego) dziesięciu Nepalczyków: Mingma G, Nirmal Purja, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Sona Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa i Dawa Tenjing Sherpa.

To właśnie oni, Szerpowie od zawsze obecni w najwyższych górach, osiągnęli ten niezwykły sukces. W sposób budzący wielki jak te góry szacunek: tuż przed wierzchołkiem poczekali na siebie, żeby cała grupa zapisała się jako zimowi zdobywcy Czogori.

Czytaj też: Kim są Szerpowie?

Zimowy atak na K2. „Widzimy drogę na szczyt”

K2 to najwyższy szczyt Karakorum na granicy Pakistanu i Chin, uważany za najtrudniejszy do zdobycia ze wszystkich 14 ośmiotysięczników. Poza wysokością wspinaczy czekają na nim techniczne trudności nawet powyżej 8000 m n.p.m., w strefie śmierci, gdzie organizm człowieka powoli umiera. Po raz pierwszy na K2 weszła wyprawa włoska 31 lipca 1954 r., a pierwszą kobietą na wierzchołku była Wanda Rutkiewicz (23 czerwca 1986 r. – i było to zarazem pierwsze polskie wejście na ten szczyt).

Grupa Szerpów z połączonych trzech wypraw, która właśnie zdobyła K2, zapowiadała atak szczytowy już wczoraj, zamierzając wykorzystać utrzymujące się okno pogodowe. W piątek dotarli bowiem na wysokość 7800 m n.p.m. i tym samym pobili dotychczasowy zimowy rekord wysokości Polaków na tej górze z 2003 r. – 7650 m n.p.m.

„Widzimy drogę na szczyt”, napisał w piątek na facebookowym profilu Mingma Gyalje, znany też jako Mingma G (był już na 13 ośmiotysięcznikach). To on jako jedyny deklarował, że K2 zaatakuje bez wspomagania się tlenem z butli. „Dziś jeszcze pójdziemy na szczyt”, pisał z kolei Nirmal Purjal, były żołnierz oddziałów specjalnych, który wcześniej zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczników w czasie jednego sezonu (potrzebował na to 189 dni).

Czytaj też: Czy każdy może być himalaistą?

K2 zdobyte zimą. Niemożliwe stało się możliwe

Wyruszyli w górę w nocy z piątku na sobotę. Około godz. 7 czasu polskiego Mingma G przekazał, że pokonali tzw. Szyjkę Butelki (Bottleneck) na wysokości ok. 8200 m n.p.m. – to niebezpieczny, wąski i stromy kuluar, nad którym wisi potężny serak (bryła lodu).

„Zaczyna się na 8200–8300 m, organizm na tej wysokości jest słabszy, a tak naprawdę umiera. Dlatego ten dystans trzeba pokonać jak najszybciej, żeby jeszcze w miarę funkcjonować. Szyjka prowadzi na lodowiec, nachylenie wynosi tam 60 stopni, lód często bywa w lecie, a co dopiero zimą. Bardzo trudna wspinaczka, według mnie to najtrudniejszy etap” – opowiadał dwa lata temu o Szyjce Butelki w rozmowie z Eurosportem himalaista Paweł Michalski. Wtedy organizowano zimową polską wyprawę narodową na K2, która jednak musiała się wycofać.

Czytaj też: Polskie wyprawy w Himalaje

Dwie godziny później Mingma G. powiadomił, że do szczytu atakującym wspinaczom zostało 200 m, co w najwyższych górach oznacza, że przed nimi był jeszcze kosmiczny wysiłek. Dwie godziny później jeden z kierowników wyprawy Chhang Dawa Sherpa zapowiedział, że zespół zamierza zatrzymać się 10 m przed szczytem, zaczekać na resztę, żeby razem osiągnąć wierzchołek.

Czytaj też: Coraz wyżej, coraz ciężej dla organizmu

Od tego momentu nie nadchodziła żadna wiadomość, zostawało coraz mniej czasu ze słońcem. Aż ok. 13 Chang Dawa Sherpa ogłosił: „Zrobiliśmy to, uwierzcie, zrobiliśmy to!”. A Nirmal Purja dodawał: „Niemożliwe jest możliwe”.

Na szczyt weszli z opóźnieniem, przed nimi niebezpieczne zejście w ciemnościach do obozu czwartego. Trzymamy kciuki!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną