Mecz przyjaźni polsko-japońskiej zakończył się sukcesem obu stron, choć Japonia za swój minimalizm mogła słono zapłacić. Niestety to, co działo się w ostatnich minutach, czyli Japończycy podający sobie piłkę w poprzek boiska – najwidoczniej święcie przekonani, że Senegal gola nie strzeli i nie wyprzedzi Japończyków w grupie – oraz Polacy nieuznający za stosowne tej kpiny z kibiców i sportu przerwać, budziło niesmak. Do tego Grosicki udający na polecenie selekcjonera Nawałki kontuzję, by w 93. minucie mógł wejść na boisko Błaszczykowski, idący na rekord występów w reprezentacji. Te obrazki pójdą w świat i nic dziwnego, że za taką Polską nikt płakał nie będzie. A Japonia awansująca w ten sposób dzięki klasyfikacji fair play to szczyt absurdu.
Czytaj także: Mundial – żegnamy się tradycyjnie
Lewandowski na mundialu fatalnie
Jak na zespół, który niemal całą pierwszą połowę grał bez środkowych pomocników (Zieliński i Krychowiak), Polska uzyskała całkiem niezły wynik. Zwłaszcza że Lewandowski znów zagrał fatalnie, zepsuł właściwie wszystko, co mógł zepsuć, a gdyby wyłącznie od tego mundialu zależała jego wartość piłkarska, mielibyśmy do czynienia ze spektakularną dewaluacją. Generalnie udało się tym razem uniknąć szkolnych błędów, Glik dowiódł, że w obronie jest zawodnikiem pierwszej potrzeby, Fabiański spisywał się bez zarzutu, a gdyby któryś z dwóch szybkich kontrataków w drugiej połowie skończył się golem, wynik byłby bardziej okazały, natomiast Japonia musiałaby wznieść się ponad podawanie piłki w poprzek boiska.
Czytaj także: Polska przegrała z Kolumbią. Ten kraj walczy o powrót do normalności
Każdy mecz – a zwłaszcza pierwszy – to mecz o honor
Jeśli to miał być mecz o odkupienie win, to raczej się Polakom nie udało. Być może, zważywszy na doświadczenia poprzednich mundiali oraz obecnego, czyli zwycięstwa w meczach o honor, należałoby w przyszłości wpoić polskim piłkarzom, jeśli tylko uda im się na mistrzostwa świata zakwalifikować, że to pierwszy mecz na mundialu jest ich meczem o honor. Nie wiadomo, jak piłkarze, ale wielu kibiców z pewnością podchodzi do udziału swojej reprezentacji na mundialu honorowo, ten aspekt rozciąga się na wszystkie mecze grupowe. Więc dla nich, mających w pamięci poprzednie klęski grupowe, to zwycięstwo nie jest żadnym pocieszeniem. Fakt jest taki, że jedziemy do domu w pierwszym możliwym terminie. I naprawdę to, że Niemcy też jadą, nie jest żadnym pocieszeniem. Oni – z potencjałem swojego futbolu – wrócą silniejsi. Czego w przypadku Polaków powiedzieć nie można, bo potencjał, jaki mamy, każdy widzi.
Zobacz: Brać się do grania! Polacy podsumowują występy biało-czerwonych
Czy Nawałka uczy się na błędach?
To zwycięstwo, odniesione składem dość istotnie zmienionym w porównaniu z poprzednimi meczami, a zwłaszcza klapą z Senegalem, uruchomi teraz prawdopodobnie jedną z ulubionych narodowych rozrywek, czyli gdybanie. Że gdyby od początku na tych mistrzostwach grali Bereszyński, Fabiański, a zwłaszcza Kurzawa, który jako jeden z nielicznych polskich piłkarzy potrafi zagrać niebanalną piłkę (choć poza asystą niczym wielkim z Japonią nie błysnął), to z pewnością byłoby inaczej. Jak to z gdybaniem – jasnej odpowiedzi nie ma. Z całą pewnością na konto Nawałki idzie to, że w kluczowym meczu z Senegalem postawił na swoich ulubieńców dlatego, że są jego ulubieńcami. Ale z drugiej strony – jeśli uczy się na błędach, to może go całkiem nie skreślać?