W oczekiwaniu na finał swojej sprawy karnej Michał Materla przygotowuje się do zaplanowanej na początek października walki z Damianem Janikowskim, nie tak dawno medalistą olimpijskim w zapasach, który porzuciwszy swoją macierzystą dyscyplinę na rzecz mieszanych sztuk walki, szybko zyskał w tym światku status gwiazdy. Materla jest w środku ciężkich treningów: obolały krok, na twarzy ślady ciosów. Walka z Janikowskim będzie jego trzecią po wyjściu na wolność. Poprzednie wygrał.
Pierwsza, jaką stoczył po wyjściu z aresztu w lipcu ubiegłego roku, została przez organizującą galę Konfrontację Sztuk Walki podgrzana podtekstami. Za przeciwnika wybrano mu Paulo Thiago, członka elitarnej jednostki policyjnej z São Paulo. – Taki smaczek – komentuje Materla. – W końcu chodzi o to, żeby wzbudzić jak największe zainteresowanie. Na nim zarabiamy.
Na promującym walkę filmiku mistrz siedzi samotnie w odrapanej celi. W tle marszowym rytmom werbli towarzyszy recytacja wiersza „Invictus” („Niezwyciężony”) XIX-wiecznego poety angielskiego Williama Ernesta Henleya w tłumaczeniu przyrodniego brata Materli Norberta Sawickiego. Jest on zafascynowany osobą Nelsona Mandeli, który podczas pobytu w więzieniu recytował wiersz Henleya współosadzonym.
W slipach na terakocie
Zatrzymanie Materli w grudniu 2016 r. było bardzo głośne. Centralne Biuro Śledcze pochwaliło się filmem z interwencji: kilkunastu antyterrorystów, długa broń, wyważone drzwi, granaty hukowe, leżący w slipach na terakocie w przedpokoju gwiazdor MMA. To, czego na filmie nie widać, to przerażenie 6-letniego syna Materli oraz użycie w stosunku do mistrza KSW paralizatora. – Typowa pokazówka – komentuje Materla. – Mój rozkład dnia jest do bólu przewidywalny, poruszam się utartym szlakiem: dom, sala treningowa, przedszkole, potem znów sala i znów dom.