Delikatne dotykanie włosów czy głaskanie po karku bywa miłe. A szept albo odgłos pióra przesuwającego się po kredowym papierze – relaksujący. Stąd pomysł, by sprzedawać to ludziom jako usługę. Dlatego w Whisperlodge – w wolnym tłumaczeniu: loża szeptów – na nowojorskim Brooklynie już przy drzwiach jedna z asystentek zakryje nam oczy jedwabną wstążką. A później w asyście spokojnej i zrelaksowanej ekipy udamy się do klimatycznych sal z przyciemnionym światłem, wypełnionych aromatem zapachowych świec. Wyglądają trochę jak te w ekskluzywnym salonie SPA. Są wygodne leżanki i miękkie szlafroki, a cała obsługa zamiast słów posługuje się kojącym szeptem.
Jak wyjaśniają sami twórcy, miejsce powstało, by stworzyć atmosferę intymności, umożliwić klientom podróż do świata własnych zmysłów i zapewnić odczucie wyjątkowości. Stąd osobliwe zabiegi – głaskanie odsłoniętych partii ciała pędzelkami do makijażu, masaż uszu przy użyciu delikatnych bawełnianych patyczków albo wsłuchiwanie się w dźwięk gniecionego przy naszym uchu papieru.
Za półtorej godziny tego rodzaju przyjemności lub poczucia dyskomfortu (nie wszyscy reagują na takie bodźce z zachwytem, ale do tego wątku jeszcze wrócimy) przyjdzie nam tu zapłacić około 100 dol. Przy czym Whisperlodge jest tylko odpowiedzią realnego świata na zjawisko, które w sieci dostajemy za darmo. Popularne od kilku lat na YouTube filmy ASMR.
13 mln klipów
ASMR to skrót od angielskiego wyrażenia Autonomous Sensory Meridian Response, co po polsku tłumaczone jest jako uczucie błogiego stanu odprężenia i relaksu połączone z odczuwaniem ciarek i dreszczy zaczynających się w głowie, a promieniujących w dół ciała. Powodują je specyficzne odgłosy: szeptanie, mlaskanie, czasem nawet głośne chrupanie czipsów, uderzanie paznokciami o szklaną taflę, charakterystyczny dźwięk pióra piszącego po papierze czy szczotki przesuwanej po gęstych, umytych włosach.