Biwakuj, nie pozostawiając śladu
Biwakuj, nie pozostawiając śladu. Po co i jak się do tego zabrać
Co do tego, że camping może być w 2023 r. nie tylko wyrazem ekonomicznej konieczności, ale też efektem decyzji o zwolnieniu tempa i zbliżeniu do przyrody, analitycy trendów nie mają wątpliwości. Piszą o tym te same agencje badawczo-marketingowe, które na wiosnę 2020 r., na początku pandemii, przepowiadały czekające nas mniej lub bardziej gwałtowne zmiany obyczajowości i zwrot w modelach podróżowania.
To nie do końca okazało się prawdą, bo pragnienie odtworzenia rutyny lub jej pozorów jest dla naszych systemów nerwowych ważnym elementem poczucia bezpieczeństwa. Turystyka, z małymi wyrwami, np. w reakcji na zamieszki, ataki terrorystyczne czy klęski żywiołowe, kwitnie, ale jednak zmiana jest widoczna, choć może nie tak łatwo uchwytna jak lockdown. Wraz z kryzysem surowcowym, wzrostem cen paliw i zmianą klimatu kryterium dobrego odpoczynku staje się nie trofeum w postaci widoczku Paryża z wieży Eiffla, ale całe spektrum zupełnie innych intencji i doznań. To m.in. możliwość doświadczania „czegoś prawdziwego”. Takie pojęcie wprowadzili ostatnio do oznaczania ofert noclegowych m.in. stratedzy Airbnb.
W tym kontekście nie dziwi wzrastająca popularność campingu – czy bardziej swojsko: biwakowania, szczególnie w wersji lokalnej, pozwalającej docenić walory bliskiego środowiska. Z dostępnych raportów wynika, że między 62 i 72 proc. Polaków spędzi urlop w ojczyźnie. Dla części z nich będzie to pobyt na łące lub przy zagajniku poleconym na blogu bądź Instagramie, dla innych – objazd po rezerwatach i parkach narodowych szlakiem botanicznych lub zwierzęcych rezydentów. Na portalach camperskich ludzie wymieniają się informacjami o wyprawach w celu obserwacji zjawisk astronomicznych czy wyjazdach śladem motywów z baśni, legend i gier. O campingu połączonym z praktykowaniem jogi, medytacji i odosobnień, diety chwastowo-ziołowej albo halucynogennej.