Jestem, proszę pana, na zakręcie
Jestem, proszę pana, na zakręcie. Czyli dla kogo i po co powstają męskie kręgi
Najczęściej trafiają do kręgów w momencie życiowego zakrętu. Kiedy rozpada się relacja z kobietą, dzieci przestają ich słuchać, a w pracy, która dotąd była na pierwszym miejscu, pojawiają się konflikty. Gdy strategia samotnego wilka, realizowana przez współczesnych mężczyzn, którą można określić jednym zdaniem: „sam sobie ze wszystkim poradzę”, przestała się sprawdzać. Co widać m.in., gdy zajrzymy do statystyk długości życia mężczyzn lub w liczby samobójstw. Zdarza się, że o kręgu wspomni przyjaciel, przyprowadzi ciekawość albo nuda. W czasach, gdy z każdej strony słychać o „kryzysie męskości”, męski krąg to jedna z coraz liczniejszych możliwości osobistego rozwoju, lekcja budowania dobrych relacji, uczenia się wyrażania uczuć i empatyzowania z uczuciami innych.
Tradycja nowożytnych męskich kręgów związana jest z Indianami Ameryki Północnej. W USA i na zachodzie Europy ich powstawanie ma związek z pojawieniem się męskich ruchów społecznych, pełnych sprzeczności inicjatyw – od profeministów przez grupy o duchowym charakterze aż po obrońców praw mężczyzn i ojców. W Polsce do niedawna spotkania w ramach męskich kręgów były zjawiskiem niszowym. Trudno powiedzieć, ile jest takich inicjatyw. Na facebookowym profilu „Męski Szlak”, który zajmuje się promocją takich spotkań, jest ich kilkanaście, w rzeczywistości – dużo więcej. Czasem mężczyźni spotykają się razem z kobietami. Inne kręgi służą przede wszystkim do rozwoju lub wsparcia. Są też kręgi tematyczne, np. ojcowskie. U podstaw każdego z nich leży to samo pragnienie: doświadczenie zdrowej, głębokiej i wspierającej relacji z innymi mężczyznami.
Formuła sprowadza się do tego, że każdy z uczestników ma przestrzeń do wniesienia wątku, który jest aktualnie dla niego ważny lub go interesuje.