Bo jaki obcas, taki krok. Mając do wyboru chybotliwy chód ptaka nielota i miękki, pewny siebie krok kota, wybierzemy jednak ten ostatni. Nie bez powodu wybieg na pokazach mody nazywa się po angielsku „catwalk”, wystarczy porównać to, jak chodzą wiadome zwierzęta i modelki – oczywiście, o ile reżyserka wydarzenia nie każe im stąpać inaczej. Kot i kotka to zgrabność, co widać choćby w kolejnych inkarnacjach Catwoman, Kobiety-Kota z, jak się fachowo mówi, uniwersum „Batmana”, gdzie wiele kluczowych postaci ma swoje zwierzęce wcielenia, jak choćby tytułowy Człowiek-Nietoperz czy Pingwin.
Swoją drogą kino w tym miejscu pokazuje też, jak zwodnicze i niebezpieczne może być wcielanie się w taką bohaterkę, jeśli nie zrozumiemy istoty transformacji. Superobcisły kostium Michelle Pfeiffer („Powrót Batmana”) był dosłownie na nią zasysany, odcinał jej słuch, ograniczał mowę i musiał być zdejmowany po kilkudziesięciu minutach, bo inaczej aktorka mdlała. Żaden szanujący się kot by sobie na to po prostu nie pozwolił. Czczone od czasów antycznych (w Egipcie te zwierzęta po śmierci mumifikowano), łączone są z kobiecością, nic więc dziwnego, że na ich cześć nazwano też te niziutkie, do 5 cm, obcasy, które powstały w latach 50. Sama szpilka (po ang. stiletto – sztylet) jest niewiele starsza, początkowo była zrobiona ze stali i miała wbijać się w ziemię niczym ostrze. Albo kły drapieżnych kotów w ich ofiary. Co ciekawe, w tamtych czasach ten rodzaj obcasa nie był jeszcze nazywany kitten, to słowo pojawiło się dopiero w końcówce lat 90., gdy w ramach modowego recyklingu powrócił do łask i szaf. Czasem używało się określenia „włoski obcas”, co zresztą cały czas brzmi lepiej niż polska kaczuszka.
Wynalezienie szpilki przypisuje się Włochom Salvatore Ferragamo i André Perugii oraz Francuzowi Rogerowi Vivier.