Wielu z nas nie toleruje „próżni”: na urlopie, tak samo jak w pracy, lubią mieć szczegółowo rozpisany grafik oraz profesjonalną listę rzeczy do zrobienia i zobaczenia. Niektórzy odczuwają wręcz coś na kształt przymusu, by zawsze interesująco spędzać wolny czas. Byle się nie nudzić, leżąc plackiem na plaży albo robiąc z dzieckiem setną babkę z piasku. Ale są i tacy, których właśnie ten sposób spędzania czasu cieszy najbardziej, a nudzi zwiedzanie galerii sztuki czy chodzenie po górach. Myślimy: trudno, nuda to sprawa uniwersalna, była, jest i będzie naturalną częścią życia. Czy na pewno?
Zacznijmy od tego, że do końca nie wiadomo, czym ona w ogóle jest. Według psychologów jest trochę emocją, ale jednak bardziej nastrojem, a to dlatego, że lubi się utrzymywać. Z nudą w parze idzie zniecierpliwienie, na zmianę z apatią, wreszcie rezygnacja i bezwład. Nic, tylko się położyć i czekać, aż coś ciekawego się wydarzy. A jeśli się nie wydarzy? – Można doprowadzić się w znużeniu do takiego stanu, że coś, co dawniej by nas wybiło z marazmu, teraz będzie łatwiej przegapić. Problem pojawia się, gdy uczucie nudy towarzyszy człowiekowi zbyt długo albo pojawia się zbyt często. Wtedy jest spore prawdopodobieństwo, że odczuwanie znudzenia przejdzie w stan chroniczny. A to już wstęp do anhedonii czy depresji – wyjaśnia dr hab. Michał Chruszczewski, psycholog z UW, autor książki „Nuda. Ujęcie psychologiczne i humanistyczne”.
Uskarżanie się na nudę to zjawisko od lat przybierające na sile, co wynika z obserwacji zarówno badaczy, jak i terapeutów. – Szacuje się, że współcześnie nawet co trzeci człowiek męczy się z powodu przewlekłej nudy – tłumaczy dr Chruszczewski. – Wiele zależy od wieku, statystyki pokazują, że najbardziej nudzimy się w okresie dorastania i młodości, najmniej – na starość.