„Kiedy uprawiam hobby horsing, czuję, że wszystko jest możliwe” – mówi pochodząca z Finlandii 23-letnia Nara Arlin w filmie o tej niezwykłej pasji. Skandynawia – prym wiedzie Finlandia – jest stolicą współczesnego hobby horsingu, ale trend rozprzestrzenił się już na cały świat. I dotarł do Polski. Zawody odbyły się ostatnio m.in. w Policach, Sopocie czy Jastrzębiu-Zdroju.
Pod tym hasłem (funkcjonują dwie wersje: hobby horse lub horses) kryją się różne aktywności: sport, rękodzieło, zabawa. Pasjonaci to nierzadko osoby ze środowiska jeździeckiego, dla których to alternatywa dla hippiki, a także dzieci i młode osoby, częściej dziewczynki niż chłopcy.
Hobby horsing przede wszystkim jest dyscypliną sportową. W tym osobliwym stylu jeździeckim nie dosiada się jednak żywych koni, a „galopuje” w towarzystwie kukieł. Bo hobby horse to głowa konia zatknięta na kiju (ang. horse on a stick). – Hobby horsing mnie zainteresował, bo konie są obecne w moim życiu od zawsze. Choć na świecie funkcjonują różne kluby, gdzie można trenować tę dyscyplinę, w Polsce takiego nie znalazłam, więc ćwiczę sama, wykorzystując przeszkody, które zrobił dla mnie dziadek – opowiada 13-letnia Maja Szklarczyk z Krakowa, która od czterech lat uczestniczy w zawodach. – Dobrze radzę sobie w konkurencji „potęga skoku”, czyli przeskakiwaniu kolejnych, coraz wyższych przeszkód. Mój rekord to skok przez poprzeczkę zawieszoną na wysokości 130 cm – dodaje. W Polsce popularne są np. imprezy Sweet Cup i Cavaliada Hobby Horse, organizowane są też konkurencje ujeżdżenia czy parkur wywodzące się z zawodów jeździeckich. Ta pierwsza polega na prezentacji układu w rytm muzyki, a druga na pokonaniu toru przeszkód umieszczonych na różnych wysokościach – ważne, żeby zrobić to jak najszybciej, we właściwej kolejności, unikając zatrzymania czy upadku.