Ikonografia wina
20 lat temu eksperci wybrali w ciemno najlepsze wino na świecie. I sami się zdziwili
Don Alfonso Chadwick kochał wino, ale jeszcze bardziej kochał konie. Jako kapitan chilijskiej reprezentacji w polo doprowadził ją dwukrotnie do bezprecedensowego zwycięstwa nad arcyrywalami – Argentyną. Był tak rozmiłowany w tej grze, że ćwiczebne boisko do polo urządził nawet w swojej wiejskiej posiadłości w Puente Alto, nieopodal Santiago.
Gdy Alfonso zakończył karierę, jego syn Eduardo zaproponował, by w miejsce boiska zasadzić winorośle. Od dawna uważał, że otoczone wysokimi szczytami Andów nasłonecznione miejsce jest idealne pod winnicę. Rok później Alfonso zmarł, a Eduardo pierwsze wino z krzewów Cabernet Sauvignon zadedykował ojcu – tak powstało Vińedo Chadwick.
Lata 90. XX w. przyniosły wielki rozwój chilijskiego winiarstwa. Powracający po dwóch burzliwych dekadach do demokracji i wolnorynkowej gospodarki kraj stał się tygrysem eksportu. Chilijskie Cabernet Sauvignon i narodowa specjalność Carménère były, obok win z Australii, hitami supermarketowych półek. Ogromne rynki, jak USA, Brazylia czy Holandia wyrywały je sobie z rąk. Zachwycaliśmy się nimi i my – pod koniec tamtej dekady nie było w Polsce lepszego wina za dwadzieścia parę złotych niż Gato Negro.
Sukces okazał się jednak pułapką. Chile kojarzone było z tanimi winami, ale te poważniejsze, leżakowane w beczkach czerwienie, z ambicjami, by konkurować ze średnią półką z innych krajów, kompletnie nie mogły się przebić. Zarzucano im przerysowanie konfiturowych, eukaliptusowych (to jedna z charakterystycznych nut Carménère) smaków albo po prostu ignorowano.
Zarządzający dużą winiarnią Errázuriz Eduardo Chadwick postanowił to zmienić. W przekonaniu, że Chile może mierzyć się z najlepszymi winami świata, utwierdził go Robert Mondavi, słynny winiarz z Kalifornii.