Dymonstracja
Dymonstracja! Objaśniamy nowe słowa. Młodym wydaje się nowe, starszym wiekowe
To jest słowo z kręgu tych, które młodszym wydają się nowe, a starszym wiekowe. Bo zasadniczo nie zmienia się nic – bójki, walki czy utarczki od wieków kojarzą się z dymem, a samo słowo ma prasłowiański rodowód. Jeden z rolników biorących udział w niedawnych manifestacjach bronił demonstrantów w ten sposób: „My tu nie przyjechaliśmy dymić”. „Nowy słownik gwary uczniowskiej” – który już taki nowy nie jest, pochodzi z roku 2004 – jako jedno ze znaczeń „dymu” i „dymienia” podawał „bójkę”. A „zadymę” definiował jako „zamieszanie, najczęściej na koncertach lub meczach”, odnosząc się do hasła „Letnia zadyma w środku zimy”, które towarzyszyło pierwszym krokom Jurka Owsiaka w sferze organizacji imprez masowych.
Owsiak pejoratywnie kojarzącą się zadymę sprowadził na bezpieczny, kontrolowany grunt. I nieco odczarował. Najpewniej to jemu właśnie w dużej mierze zawdzięczamy formę „dymy” – zawsze w liczbie mnogiej. To jest ta „nowa” forma, która pozwala oddzielić poszczególne generacje językowych zadymiarzy. Dość lekka w sferze znaczeń. Uczestnicy plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku proponowali ostatnio jako synonimy „dymów” hasła takie, jak zamieszanie, awantura czy ciekawe wydarzenie. Czyli przeciwieństwo nudy, sytuacji, kiedy nic się nie dzieje. W logikę językowych skojarzeń ten dym jest wpisany, skoro ciekawe sytuacje to „podjarka” (te pozytywne) albo „przypał” (te kłopotliwe). Nie ma dymu bez ognia.
Słowo to pojawiało się oczywiście i w komentarzach dotyczących rolniczych protestów („To dość ironiczne, że rolnicy robią dymy na Wiejskiej w oborze zwanej sejmem”) i tekstach rapowych („Jesteś moją ostatnią deską ratunku/ W krainie dymów o nic, tanich wersów i drogich trunków” – u O.