Po zamachu terrorystycznym w Krasnogorsku kolejne informacje przychodziły bardzo szybko. Jeden z polskich dziennikarzy zajmujących się bezpieczeństwem i wojskowością informował w serwisie X: „Liczba ofiar śmiertelnych ataku na koncert wzrosła do 62 – Baza”. „Baza? A są wśród ofiar dzieci” – dostał odpowiedź. „Tak, są kobiety i dzieci” – kontynuował niezrażony. „To się podsumowuje »bazą«?” – dziwiła się komentatorka. Nieporozumienie wyjaśniło się na szczęście szybciej niż kulisy zbrodni pod Moskwą. Dziennikarz wytłumaczył, że Baza to serwis informacyjny działający w popularnym komunikatorze Telegram. A jemu przypomniano, że baza to dziś wyraz aprobaty i poparcia. Dość niefortunny w sytuacjach, gdy mowa o liczbie ofiar. Choć znalazł się pod wpisem także komentarz idący dalej w tym kierunku i wyrażający poparcie (lub ironiczny, o tym za chwilę): „bazunia”.
Sytuacja była o tyle znamienna, że rosyjskojęzyczną Bazę znają i śledzą jednak nieliczni, a „baza” – kilkakrotnie zgłaszana w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku – jest jednym z popularniejszych słów młodej polszczyzny. W kolejnych generacjach jego znaczeń gubią się nawet ci, którzy są na bieżąco z globalną rozgrywką wywiadów wojskowych. Jeszcze dwie dekady temu baza oznaczała co najwyżej dom („zjazd na bazę”) albo ogólną orientację („czaić bazę”). Później przyszły znaczenia kalkowane z angielskiego: zaliczanie kolejnych baz jako etapy relacji romantycznej (pocałunek itd.), a wreszcie „baza” lub „zbazowany” jako odpowiednik based – o człowieku mającym własne poglądy (w przeciwieństwie do biased, czyli kogoś uprzedzonego, stronniczego) i odwagę ich wyrażania.