Jak to w przypadku zdjęć i rysopisów osób, opatrzonych hasłem „poszukiwany” czy też „most wanted”, warto ustalić, co już wiemy. Granola boy wedle dobrze poinformowanych źródeł (TikTok, Instagram itd.) ma powyżej 25 lat, jest średniego wzrostu, włosy raczej ani ciemne, ani jasne, za to mogą być kręcone, wąs lekko sumiasty, chociaż nieobowiązkowy, do tego charakterystyczny strój. Bawełniane koszulki, denimowe spodnie albo szorty, koszula dobra na piesze wycieczki, materiałowa chustka do ocierania potu, sandały ortopedyczne lub buty do trekkingu, ewentualnie botki Blundstone. Bo granola boy w każdej chwili jest gotowy iść na długą wyprawę, najlepiej w niewielkie góry albo do lasu – nic ekstremalnego, ważne, żeby w naturę.
Co jeszcze? Przede wszystkim postawa życiowa: je ekożywność, dba o Matkę (Ziemię!), wspiera małe biznesy, stawia na prostotę. Słownik Urban Dictionary wyczerpuje na tym swoją definicję, ale internet skwapliwie podpowiada, że granola boy to ktoś, kto jest miły, serdeczny, nieskomplikowany w obejściu i – jak się zdaje – leży na przeciwległym biegunie wobec osławionej „toksycznej męskości”. To jest chłopak, jakiego wszyscy potrzebowali, chociaż nikt nie zdawał sobie z tego sprawy – takie hasło często się pojawia przy definicjach tej chłopięcej odmiany męskości. I choć brzmi to trochę jak marketingowy wymysł – bo przecież na tym właśnie wprowadzanie nowych produktów po części polega: na wmawianiu nam, że oto spełniają się potrzeby, o których istnieniu nie wiedzieliśmy – może warto przyjąć takie tłumaczenie za dobrą monetę.
Wiele wskazuje, że granola boy to potomek hipstera, chociaż jest pozbawiony elementu lansu; i młodszy brat chłopaka typu drwal, tyle że bez brody.