Kto rano wstaje…
Klub 5 rano. Oni wstają o świcie i wcześnie gaszą światło. Innych też namawiają
Michelle Obama w czasie prezydentury męża wstawała o 4.30, razem zaczynali dzień w siłowni. Gwyneth Paltrow o 6 rano wspólnie z mężem oddaje się medytacji. Pości przez kolejne kilka godzin, na późne śniadanie wypija koktajl proteinowy. Aktorka Jennifer Aniston, która wstaje tak samo wcześnie, ma zasadę: pierwsza godzina poranka jest wolna od telefonu i ekranów. Zupełnie inaczej niż u Tima Cooka, dyrektora generalnego Apple. On zaczyna dzień o 5, ale od czytania maili. Jeff Bezos, twórca Amazona, woli o świcie czytać gazety. Bill Gates pierwszą godzinę wczesnych poranków przez większość życia spędzał, pocąc się na bieżni.
W ich ślady – a dokładniej tropem publikowanych online manifestów i nagrań dokumentujących wczesnoporanne rutyny – próbują iść rzesze zwykłych śmiertelników. Na Instagramie hasztagiem #5amclub oznaczają wycieczki do siłowni, intensywne chwile na macie, scenki parzenia kawy czy miksowania produktów w odżywczy koktajl. Efektowne montaże osób chwytających dzień przeplatają się z miniwykładami spod znaku „Opowiem ci, jak to robię. Tobie też się uda”. Wzajemnie napędzają modę na to, by od bladego świtu zwiększać produktywność i energię życiową.
Klub 5 rano
Zaczęło się od poradnika „Klub 5 rano. Szczęśliwy poranek zmienia wszystko” autorstwa kanadyjskiego trenera rozwoju osobistego Robina Sharmy. Od 2018 r. sprzedał się w ponad 20 mln egzemplarzy w 75 krajach, także w Polsce. Do ruchu 5 rano na Facebooku zapisały się 4 mln ludzi, kanał Sharmy na YouTube subskrybuje blisko milion. Chcą dobrze zacząć dzień, zanim rzeczywistość zwali im się na głowę. Bo zdaniem Sharmy najważniejsze jest pierwsze 60 minut po przebudzeniu – nazywa je „godziną zwycięstwa” i rekomenduje, by spędzić ją w zgodzie z formułą 20/20/20.