Mózg zawsze otaczała aura tajemniczości. Gdy kilka tysięcy lat temu, w początkach epoki kamiennej, zaczęto wycinać w czaszkach otwory, by wyzwolić duszę z mocy nieczystych duchów, było w tym tyle samo metafizyki co w wielu dzisiejszych eksperymentach próbujących zgłębić tajemnice umysłu i świadomości. – Nikt z nas nie ma poczucia, że wie o mózgowiu już wszystko – przyznaje prof. Bogdan Ciszek, anatom i neurochirurg, kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej i Klinicznej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Może powinniśmy się pogodzić z tym, że skomplikowane zależności i niełatwe do uchwycenia oddziaływania między miliardami komórek nerwowych nigdy nie zostaną do końca poznane? Choć różne dyscypliny zajmujące się badaniami mózgu gromadzą na jego temat coraz więcej danych, to są to jednak wciąż tylko puzzle, które bardzo trudno połączyć w jedną całość.
Pitagoras i Hipokrates nazywali mózg najszlachetniejszym z ludzkich organów, ale niewiele mogli powiedzieć o jego budowie. Dla Platona był siedliskiem rozumu (może dlatego, że uczucia takie jak gniew, strach, odwaga miały już swoje źródło w sercu). Kartezjusz zakładał, że struktura mózgu – a znał ją pobieżnie z rysunków Leonarda da Vinci i sekcji wykonywanych w XVI w. przez Vesaliusa – nie ma nic wspólnego z jego funkcjonowaniem. Dziś jesteśmy dużo mądrzejsi. Anatomiczna mapa mózgowia jest dobrze znana: dwie silnie pofałdowane półkule o powierzchni półtora metra kwadratowego, sto miliardów neuronów, a między nimi gęsta sieć połączeń.