Czy w osiągnięciu sukcesu bardziej pomaga szczęście, czy ciężka praca? Jaki jest udział świadomości w podejmowaniu decyzji? Jak wybuchają mody? To kilka tylko tematów, którymi zajął się Malcolm Gladwell, zyskując przy tym wielką sławę i niewiele mniejszą fortunę. Ten brytyjski półkrwi Jamajczyk przez Kanadę dotarł do Stanów Zjednoczonych, by osiąść w Nowym Jorku. Pensję wypłaca mu najciekawszy amerykański tygodnik „The New Yorker”, choć więcej zarabia pisząc książki bestsellery i wygłaszając tzw. proszone wykłady (podobno bierze za wystąpienie 80 tys. dol., a takich wykładów ma w roku kilkadziesiąt). Krytycy nazywają go sprytnym dyletantem, geniuszem marketingu, inteligentnym opakowywaczem idei. Dla równowagi w 2005 r. został uznany przez tygodnik „Time” za jednego ze 100 najbardziej wpływowych myślicieli świata, a w 2007 r. University of Waterloo przyznał mu honorowo stopień doktora. Kim jest więc rzeczywiście? Polscy czytelnicy mieli okazję poznać go z przetłumaczonych na polski książek „Punkt przełomowy”, „Błysk! Potęga przeczucia” i „Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu”.
Ta ostatnia doskonale ilustruje metodę Gladwella, który próbuje m.in. wyjaśnić, dlaczego to właśnie Bill Gates odniósł spektakularny sukces, a nie kto inny. Jego wywód można sprowadzić do dobrze znanych mądrości ludowych w rodzaju „szczęście sprzyja przygotowanym”. Twórca Microsoftu i jeden z najbogatszych ludzi świata miał na pewno talent, urodził się we właściwym momencie i we właściwej rodzinie – wylicza Gladwell. – Jako uczeń miał, a w tamtym czasie był to wyjątek, dostęp do komputera (załatwionego dla szkoły przez troskliwą mamusię Billa). Dzięki temu odpowiednio wcześnie Gates nabrał rzemieślniczej sprawności.