Brać czy nie brać suplementy diety? Wszak w ostatnich latach wielu naukowców zrewidowało swoje przypuszczenia, że np. duże ilości witaminy C zapobiegają przeziębieniom, a antyoksydanty (witaminy A, C i E) mogą skutecznie ochronić przed rakiem. Ale czy umniejszanie roli tych substancji w dbaniu o zdrowie nie jest przedwczesne? Być może popełniono błąd, szerząc wśród opinii publicznej przekonanie, że prawdziwy potencjał leczniczy mogą mieć jedynie dwie lub trzy witaminy.
Co więc z witaminą D – poznaną przed stu laty, zasłużoną w walce z krzywicą (chorobą prowadzącą do śmiertelnych deformacji kostnych). Czy może ona stać się poszukiwanym od lat eliksirem zdrowia, chronić przed rakiem lub niewydolnością serca? W jakich dawkach ją zażywać? Zwłaszcza to ostatnie pytanie powoduje gorącą dyskusję.
Cichy spór
Zastanawiające, że w Polsce jest cicho wokół sporu o witaminę D. Okrzyknięcie jej w fachowej prasie „sensacją współczesnej medycyny” powinno być wystarczającym argumentem, by postawić kilka pytań: kto z niej może skorzystać, na jakim poziomie ustalić bezpieczną granicę zapotrzebowania? Bez echa minęły opublikowane w 2009 r. „Polskie zalecenia dotyczące profilaktyki niedoborów witaminy D”, gdzie 20 ekspertów już w pierwszym akapicie dobitnie stwierdza: „Niepokojący jest wysoki odsetek niedoborów witaminy D w różnych grupach wiekowych w polskiej populacji. Niedobory witaminy D przyczyniają się nie tylko do rozwoju krzywicy i osteoporozy, ale także mogą zwiększać ryzyko rozwoju cukrzycy typu 1, nowotworów (piersi, prostaty, jelita grubego), stwardnienia rozsianego, reumatoidalnego zapalenia stawów, chorób sercowo-naczyniowych”.