W czerwcu 1919 r. obciążony zapasowymi zbiornikami bombowiec Vickers Vimy, pilotowany przez dwóch Brytyjczyków, kapitana Johna Alcocka i porucznika Arthura Whittena Browna, wystartował z Nowej Fundlandii (wyspy u wybrzeży Kanady) i po 16 godzinach lotu nad Atlantykiem zarył dziobem w grzęzawiska Galway w Irlandii. Kiedy okoliczni chłopi, którzy przybiegli na pomoc rozbitkom, usłyszeli, że samolot przeleciał nad oceanem, wybuchli śmiechem. W pierwszym momencie nikt pilotom nie uwierzył.
Jednak Alcock i Brown, wbrew temu, co napisały brytyjskie gazety, nie byli pierwszymi lotnikami w historii, którzy pokonali Atlantyk. Dwa tygodnie wcześniej podobnego wyczynu dokonali Amerykanie – sześcioosobowa załoga pod dowództwem Alberta Reada, komandora podporucznika amerykańskiej marynarki wojennej. Jednak ich maszyna kilka mil przebyła wodą. Wodowała na Azorach pośrodku oceanu i kilka razy na trasie z Lizbony do Plymouth. Read mógł posiłkować się wodowaniem, gdyż leciał dużą, czterosilnikową łodzią latającą Navy-Curtiss NC-4. Skonstruował ją inż. Glenn Curtiss, ojciec tej gałęzi lotnictwa, który zbudował pierwszy model łodzi wyposażonej w skrzydła w 1912 r.
Podobną łodzią co Read wyruszył równocześnie inny Amerykanin z US Navy – John Towers. Jego podróż miała jednak dramatyczny przebieg. Utraciwszy orientację we mgle, posadził maszynę na rozkołysanym oceanie. Nie tylko nie mógł ponownie wznieść łodzi do lotu, ale przez dwa następne dni wraz z załogą walczył o życie, starając się nie dopuścić, by wiatr przewrócił łódź (jeden załogant balastował na skrzydle). W końcu wiatr zepchnął Towersa na Azory. Paradoksalnie, jego marynarski wyczyn wzbudził większe zainteresowanie prasy niż lotnicze osiągnięcie porucznika Reada.
Tankowanie w locie
Przemierzanie oceanów samolotem było przedsięwzięciem karkołomnym.