Każda kolejna książka Nicholasa Carra wzbudza spore zainteresowanie mediów i czytelników, nie tylko w zamkniętym światku fanatyków nowoczesnych technologii. Być może dlatego, że potrafi pisać o nich w sposób tak przystępny i z taką pasją, że kolejne strony jego popularno-naukowych publikacji czyta się jak reportaż śledczy lub techno-thriller. Z najnowszą jest podobnie. „Płycizny – czyli co internet robi z naszymi mózgami” to efekt kilku lat poszukiwań, wertowania licznych prac naukowych z dziedziny neurobiologii i neuropsychologii. Carr próbuje odpowiedzieć na pytanie, na ile intensywne korzystanie z internetu zmienia sposób, w jaki działają nasze mózgi.
Podważa tezę zwolenników ewolucji, którzy twierdzą, że nawet jeśli sieć wywołuje realne fizyczne zmiany w naszych głowach, to wciąż trzeba wielu pokoleń, aby się uwidoczniły. – To wszystko dzieje się teraz, a właściwie – już się stało – pisze. Nicholas Carr przekonuje, że oto następuje gigantyczny przewrót w intelektualnej historii naszego gatunku. Że korzystając z sieci trafiamy do rzeczywistości, która przeładowuje nasz umysł nadmiarem informacji i rozprasza naszą koncentrację. W ten sposób promuje powierzchowną lekturę, błyskawiczne przerzucanie informacji, a przede wszystkim – zniechęca do głębokiego namysłu. Na ile wpłynie to naszą przyszłość jako gatunku, zapytaliśmy samego autora.
Piotr Stasiak: Jak bardzo niebezpieczny jest proces, który opisuje Pan w „The Shallows”? Czy podziela Pan zdanie znawcy literatury angielskiej, prof. Marka Bauerlaina, że podkopuje to fundamenty naszej przyszłości? Z kolei badaczka społeczna Maggie Jackson wieszczy nadejście mrocznych wieków.