Sacrum może być na końcu świata albo tuż za miedzą, w ociekających złotem budowlach lub pod drzewem, być tłumne i gwarne albo przeraźliwie ciche. Miejsca te są tak różne, jak różne są religie i ludzkie potrzeby; wszystkie łączy wiara, że można w nich poczuć bliskość absolutu; czy przez niego rozumiemy Boga, energię, moc czy tajemnicę, zależy od religii. Niektóre z tych miejsc są sławne jak Jerozolima – święte miasto żydów, chrześcijan i muzułmanów, o innych wiedzą tylko niektórzy. Badaniem i nanoszeniem ich na mapy zajmuje się geografia religii, zwana hierotopografią, której początków należy szukać w starożytności. – Najstarsza taka mapa datowana jest na VI w. i znajduje się w kościele w Madabie, w Jordanii. Mozaika podłogowa przedstawia miejsca pielgrzymek żydów i chrześcijan w Ziemi Świętej. Choć jest zniszczona, widać na niej Jerozolimę, Gazę i Sychem – opowiada prof. Elżbieta Jastrzębowska z Uniwersytetu Warszawskiego, archeolog wczesnego chrześcijaństwa.
Aby jednak poznać korzenie kultu miejsc, musimy opuścić monumentalne katedry i pójść w góry.
Góra gromadząca dusze
Wygląda jak wielki głaz rzucony przez bogów pośrodku niczego. Wznosi się 350 m nad płaską jak stół pustynią, jest czerwony, ale w zależności od pory dnia zmienia odcienie: od purpury przez pomarańcz aż po żółć. Aborygeni zwą ten ostaniec Uluru i czczą jako świętą górę; biali mówią Ayers Rock i przybywają tu od lat, by podziwiać jej urodę i tajemniczość. Według mitologii aborygeńskiej, to tutaj mieszkają dusze przodków, które chadzają po specjalnych szlakach. Lud Mutitjulu twierdzi, że 400 tys. zadeptujących co roku Uluru turystów zakłóca spokój duchom, które mogą być groźne. Ale w zgonach 40 osób wędrujących na szczyt nie było niczego niezwykłego (wyjątek stanowi przypadek Azarii Chamberlain, niemowlęcia, które rodzice zabrali na wyprawę w sierpniu 1980 r.