Depresja, rozpieranie policzków, paniczny strach przed złamaniem żuchwy – z takimi dolegliwościami prędzej można trafić do gabinetu psychiatry niż na fotel stomatologa. Ale prof. Maria Kleinrok, założycielka Pracowni Zaburzeń Czynnościowych Narządu Żucia w Lublinie, pomaga takim właśnie pacjentom. – Sama kiedyś nie przypuszczałam, że jednym ze źródeł długotrwałej sztywności karku, bólów kręgosłupa, zespołu niespokojnych nóg mogą być nieprawidłowości w stawach skroniowo-żuchwowych – wyznaje profesor, która w latach 1975–2002 kierowała Katedrą i Zakładem Protetyki Stomatologicznej Akademii Medycznej w Lublinie. Zainteresował ją wtedy związek między zaburzeniami w tym stawie (wywołanymi przemieszczeniem krążka stawowego) a rozmaitymi dolegliwościami, które nastręczają problemów lekarzom wielu innych specjalności: neurologom, laryngologom, kardiologom, ortopedom, internistom. Ich źródłem bywają nieuświadomione zaburzenia narządu żucia. Mało kto wpada na ten trop.
Zaciskane zęby
Halina Kuca, okulistka ze Skarżyska Kamiennej, przez dwa lata skarżyła się na regularne bóle głowy, drętwienie policzka, pogorszenie słuchu. Neurolodzy i laryngolodzy dokładnie ją zbadali, lecz nie wyjaśnili, co jest przyczyną uporczywych dolegliwości. Dopiero gdy we wrześniu 2009 r. dr Kuca trafiła do prof. Kleinrok, okazało się, że wszystkiemu winne są przemieszczone krążki w stawach skroniowo-żuchwowych (można tę nieprawidłowość porównać do wypadającego dysku w kręgosłupie), które podczas silnego zaciskania zębów uciskały okoliczne nerwy.
Kuracja doprowadziła do częściowego ustąpienia dolegliwości. – Teraz nie rozstaję się ze specjalną akrylową szyną na zębach, która pomaga utrzymywać żuchwę w prawidłowym położeniu – opowiada lekarka.