John C. Baez jest frapującym przypadkiem naukowca. W pierwszym wcieleniu zajął się kwantową grawitacją, chyba najgorętszym problemem nauk ścisłych. W drugim – pewną wysoce wyrafinowaną, fundamentalną teorią matematyczną. Oba wątki badał z powodzeniem, ale oba porzucił. W trzecim, aktualnym wcieleniu Baez, ten raczej nieśmiały w codziennych kontaktach profesor fizyki matematycznej z University of California (obecnie pracuje w singapurskim Centre for Quantum Technologies), chce ratować Ziemię przed zapaścią klimatyczną.
Urodzony w 1961 r. w San Francisco Baez to abstrakcjonista nawrócony na rzeczywistość: – Patrzę na matematyków i fizyków i myślę sobie: zmagamy się z kolosalnymi problemami środowiska naturalnego, podczas gdy ci nieprzeciętnie bystrzy ludzie usiłują zrozumieć, co dzieje się we wnętrzu czarnej dziury w 7-wymiarowym Wszechświecie. Kiedyś mnie to bawiło, ale dziś czuję się z tym okropnie.
W tej chwili biolodzy, chemicy, biochemicy, meteorolodzy, fizycy i inne społeczności naukowe badające związane z klimatem procesy, które zachodzą w ziemskiej geosferze, biosferze czy atmosferze, są trochę jak budowniczowie wieży Babel tuż po tym, gdy Bóg pomieszał im języki. Używają różnych modeli matematycznych, mówiąc o podobnych, a czasem wręcz tych samych procesach. Czynią tak z wygody, z niewiedzy, przez przypadek. Bywa, że kiedy chcą zjednoczyć wysiłki, kiepsko się dogadują. Brakuje wspólnego, precyzyjnego, jednoznacznego języka. John Baez żywi nadzieję, że taki język istnieje, i to od pół wieku – to nieco tajemnicza, na wpół zapomniana teoria kategorii.