Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

My wszyscy z Newtona

Newtonowskie opus magnum po polsku - rozmowa z prof. Michałem Hellerem

Ksiądz profesor Michał Heller jest światowej sławy kosmologiem, laureatem Nagrody Templetona. Ksiądz profesor Michał Heller jest światowej sławy kosmologiem, laureatem Nagrody Templetona. Wojciech Druszcz / Materiały prywatne
Rozmowa z księdzem profesorem Michałem Hellerem, filozofem, teologiem, fizykiem i kosmologiem, o tym, dlaczego tylko wydaje się nam, że znamy Isaaca Newtona
Newton nie był mechanicystą. Był przyzwyczajony do myślenia w stylu greckim - że świat jest rodzajem organizmu. Czymś żywym.EAST NEWS Newton nie był mechanicystą. Był przyzwyczajony do myślenia w stylu greckim - że świat jest rodzajem organizmu. Czymś żywym.

wideo

Rozmowa z księdzem profesorem Michałem Hellerem - Fotokast. Karol Jałochowski

Pierwsze wydanie najsłynniejszego dzieła Isaaca Newtona „Philosophiae naturalis principia mathematica” ukazało się 5 lipca 1687 r. Było to dzieło o potężnej mocy. Dało początek nowożytnej nauce. Genialny, uważany za największego uczonego wszech czasów Anglik opisał w nim prawa ruchu, przedstawił prawo powszechnego ciążenia, wprowadził rachunek różniczkowy i całkowy (choć nie wprost), zdefiniował paradygmat myślenia naukowego obowiązujący do dziś, rozpoczął gigantyczną rewolucję umysłową, która miała wkrótce przeobrazić całą ziemską cywilizację.

Z jakichś niewytłumaczalnych powodów „Principia” nigdy nie zostały przetłumaczone na język polski – aż do dziś. Ponad 300 lat od chwili premiery „Matematyczne zasady filozofii przyrody” ukazują się nakładem Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie i Fundacji Centrum Kopernika (także dzięki wsparciu sponsorów, m.in. Pawła Marcinka, który udostępnił prawa wydawnicze). Autorem przekładu, gigantycznego przedsięwzięcia trwającego kilka lat, jest dr Jarosław Wawrzycki, fizyk z Instytutu Fizyki Jądrowej im. Henryka Niewodniczańskiego PAN w Krakowie. Podjął on próbę nie tylko przełożenia samego tekstu, ale również odczytania toku myślenia Newtona we współczesnym języku nauki. – To nie jest zwykłe tłumaczenie, to jest wydarzenie na skalę kultury polskiej – mówi ks. prof. Michał Heller, fundator i dyrektor Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie.

Heller nie jest, rzecz jasna, rozmówcą przypadkowym. Ten urodzony w 1936 r. filozof, teolog, fizyk teoretyk, kosmolog, autor kilkudziesięciu książek, laureat kilkunastu prestiżowych nagród naukowych, od lat bada m.in. procesy kształtowania się fundamentalnych pojęć i teorii naukowych. Jest też autorem przedmowy do polskiego wydania „Principiów”. I jest zafascynowany dorobkiem Isaaca Newtona, uczonego, którego znamy, jak się okazuje, nad wyraz powierzchownie.

Karol Jałochowski: – Druga połowa XVII w. na Wyspach Brytyjskich to prawdziwa epidemia geniuszu – Christopher Wren, Isaac Barrow, Edmund Halley, by wymienić tylko paru... I wreszcie urodzony w 1643 r. Newton. Jakie były przyczyny tego dziwnego zjawiska?
Michał Heller: – Historia jest nieprzewidywalna, aczkolwiek myślę, że ten akurat szczęśliwy traf był dobrze przygotowany. Czasy nabrzmiały. Przede wszystkim już nauka średniowieczna przygotowała pewien przełom – i w teologii, i w filozofii.

Co ciekawe, wiemy, że sam Newton, chociaż był człowiekiem budującym nowe epoki, myślał w dość tradycyjny sposób. Wystarczy spojrzeć na tytuł jego dzieła: „Matematyczne zasady filozofii przyrody”. Newton sądził, że uprawia filozofię. Nie był w pełni świadom tego, że tworzy nową jakość. Matematyka też dojrzewała od głębokiego średniowiecza, od kiedy Arabowie przynieśli zaawansowaną wiedzę do Europy. Mikołaj z Kuzy też doszedł do ciekawych wniosków. Newton o tym wszystkim doskonale wiedział.

W tamtych czasach nie istniały wydziały matematyki – gdzie więc Newton się jej nauczył?
Sprawa jest bardzo zaskakująca. Newton kupił na jarmarku jakieś dzieło astrologiczne. Nie miało oczywiście nic wspólnego z nauką, ale operowało pewną matematyką. Newtona to zainteresowało. Pod wpływem tej dosyć egzotycznej lektury kupił „Elementy” Euklidesa. Ponieważ był geniuszem, miał ten blask w umyśle, który oświecał jasno tok rozumowania – wydało mu się, że wszystko w dziele Euklidesa jest trywialne. Ale po lekturze pierwszych partii natknął się na bardziej zaawansowane twierdzenia i nimi już się oczarował. Zaczął dogłębnie je studiować. Drugą, bardziej zaawansowaną książką matematyczną, którą przeczytał, była „Geometria” Kartezjusza. Newton sam zrobił się matematykiem! Wtedy właściwie innej metody nie było.

Pierwsze wydanie „Principiów” wydał uparty Edmund Halley – za własne pieniądze, bez wyraźnej zachęty ze strony Newtona. Mało brakowało, a w ogóle by do tego nie doszło…
Newton nie lubił publikować. Wiele rzeczy pisał do szuflady. Miał zupełnie inną mentalność niż dzisiejsi naukowcy, którzy są rozliczani z publikacji. Niektórzy powiadają, że bał się krytyki. Był człowiekiem ambitnym. A może to po prostu nie leżało w jego naturze?

Najbardziej twórczym okresem w życiu Newtona były lata 1664–65. Uniwersytet w Cambridge zawiesił wtedy zajęcia z powodu zarazy. Newton wrócił do swojego rodzinnego domu w hrabstwie Lincolnshire. Tam stworzył zręby optyki, rachunek różniczkowy i całkowy, tam zaczął się zastanawiać nad grawitacją. Po czym wrócił do Cambridge i zajął się bieżącymi sprawami. Sytuacja dojrzała trochę przypadkiem. Trzech uczonych – Robert Hook, Christopher Wren i Edmund Halley – zastanawiało się, jak wygląda siła działająca pomiędzy planetą a Słońcem. Niemal przypadkiem okazało się, że Newton już od dawna zna rozwiązanie tego problemu. Halley nalegał, by jego kolega opublikował swoje obliczenia. Pod jego wpływem Newton zgodził się wygłosić w Cambridge serię wykładów o ruchu. Spisał je potem na kilkunastu stronach, w formie traktatu. Był rok 1684. Te notatki rozrosły się potem do „Principiów”. Halley tego dopilnował. To jego ogromna zasługa.

Jakie właściwie cele, poza umową z Halleyem, przyświecały Newtonowi, kiedy pisał „Principia”?
Wydaje mi się, że głównym celem Newtona, całej jego pracy naukowej, nie tylko „Principiów”, była chęć zrozumienia zasad funkcjonowania świata. Chęć zrozumienia – to jest coś niesamowicie ważnego! Na co dzień przyjmujemy świat takim, jaki jest. Drzewa rosną, domy stoją, gwiazdy świecą. Ale jak to działa? Dlaczego to działa? Jesteśmy trochę jak użytkownicy komputera, którzy wiedzą, jaki klawisz nacisnąć, żeby coś wyskoczyło na ekranie. Ale co się dzieje w komputerze? To już nas nie obchodzi. A Newtona obchodziło, jaki jest – mówiąc dzisiejszym językiem – program Wszechświata. I w wielkim stopniu udało mu się odcyfrować część tego programu.

Dla niego był to również cel teologiczny. Newton zapisał gdzieś, że za główną swoją zasługę uważa to, że za pomocą swojego dzieła oświetlił dzieło Stwórcy. Newton zresztą bardziej się uważał za teologa niż za filozofa przyrody (nie znano jeszcze pojęcia fizyka). W jego spuściźnie więcej jest traktatów teologicznych niż naukowych.

Newton został wychowany w tradycji purytańskiej. Jako grzech postrzegał zarówno zniekształcanie tekstu Biblii, jak i fałszowanie eksperymentu. Czy maniakalna wręcz dyscyplina, z którą podchodził do studiów teologicznych, miała przełożenie na jego stosunek do przyrody?
Jest rzeczywiście taka teza w historii nauki, zwana tezą Mertona [od nazwiska nieżyjącego już socjologa amerykańskiego Roberta K. Mertona – red.], mówiąca, że purytanizm przyczynił się do rozkwitu nauk na początku czasów nowożytnych. Współcześni historycy nauki, o ile wiem, przeciwstawiają się tej tezie. Twierdzą, że to jest uproszczenie. Ja osobiście dość podejrzliwie patrzę na współczesne tendencje, żeby wszystko tłumaczyć warunkami ekonomicznymi czy społecznymi.

Myślę, że są dwa rodzaje mechanizmów rozwoju nauki. Jest pewna logika wewnętrzna, która dla ludzi związanych z nauką jest oczywista. Teoria względności nie mogła powstać przed teorią Newtona. Po prostu. Ale oczywiście jest też wątek historii zewnętrznej. Warunki polityczne, ekonomiczne, psychologiczne uwarunkowania danego człowieka wpływają na wątek pierwszy. Ignorowanie tego byłoby nierozsądne, ale myślę, że czynnikiem dominującym jest jednak wewnętrzna logika rozwoju. Niekiedy dochodzi to tego, że zewnętrzne czynniki zaczynają dominować. Ale wtedy, jak mi się wydaje, wkraczamy w epokę kryzysu nauki. Obawiam się, że dzisiaj jesteśmy może nawet dalej niż na progu takiego kryzysu.

Chodzi o czynniki czysto finansowe?
Nie tylko, ale również. Newton nie musiał dysponować wielkimi nakładami finansowymi, by prowadzić swoje badania. Potrzebował znacznie mniej pieniędzy niż współczesny fizyk, któremu daleko do rangi geniuszu Newtona.

Newton wprowadził do nauki pojęcia absolutnej, nieruchomej przestrzeni i płynącego wszędzie jednakowo absolutnego czasu. Niektórzy historycy sugerują, że miały one uspokajać egzystencjalne lęki związane z kolejnymi odkryciami astronomicznymi, odsłaniającymi ogrom Wszechświata. To uprawnione twierdzenie?
Myślę, że wygłaszanie takich tez wymaga przede wszystkim bardzo wnikliwych studiów historycznych. Na pewno ówczesne odkrycia astronomiczne wpłynęły na rozszerzenie naszego pojęcia przestrzeni – z tym że w czasach Newtona trudno jeszcze mówić o jakichś przełomowych obserwacjach astronomicznych. Obserwacje Kopernika, Galileusza, Keplera dotyczyły naszego układu planetarnego. Dla Newtona odległe gwiazdy wyznaczały kres badań, granicę metody – były tłem, na którym rozgrywały się inne zjawiska. Newton spekulował trochę na ten temat, ale właściwie poza spekulacje nie wyszedł.

Skąd zatem wziął Newton ideę absolutnych przestrzeni i czasu?
To fakt mało znany – ta idea ma genezę teologiczną. W średniowiecznej teologii wiedziono dwa spory – o wieczność Boga i jego wszechobecność. Dla ówczesnych filozofów i teologów wieczność Boga oznaczała istnienie poza czasem. To nie było istnienie bez początku i bez końca, od minus do plus nieskończoności. Jeśli zaś chodzi o wszechobecność Boga, to nie uważano, że on jest przestrzennie wszechobecny, tylko że jest w każdym miejscu obecny przez swoją moc, per virtutem.

Z tego właśnie poglądu – przy udziale Kartezjusza i właśnie Newtona – tworzyło się powoli pojęcie przestrzenności i czasowości, jakie dziś znamy. Jeśli dzisiaj wyobrażamy sobie, że przestrzeń jest nieskończonym pojemnikiem, to dzieje się tak za sprawą Newtona. Myślimy po newtonowsku. Nawet dzisiejszy katechizm, mówiąc o wszechobecności Boga, podświadomie wytwarza w nas obraz newtonowski, a nie tradycyjny – średniowieczny.

Podobnie jest z absolutnym czasem. To Newton zaczął sobie wyobrażać, że czas jest nieskończony, od minus nieskończoności do plus nieskończoności, i że w pewnym momencie tego czasu Pan Bóg stworzył świat. A przedtem był czas pusty. Przed Newtonem uważano, że przed stworzeniem świata czasu po prostu nie było. Myślimy więc kategoriami newtonowskimi (i to nie tylko w nauce), jeszcze nie einsteinowskimi.

Nie zaszkodziła nam trochę ta potężna skuteczność, obrazowość teorii Newtona? Narzuciła schematy umysłowe, przycięła wyobraźnię?
Niewątpliwie! Na trzy stulecia mechanika Newtona zaciążyła nad myśleniem zachodnim. XVIII, XIX w. nazywa się okresem mechanicyzmu. Świat traktowano jak wielką maszynę. Dzisiaj może już bardziej wyobrażamy go sobie jako komputer, ale to mechanicystyczne myślenie jeszcze ciągle wlecze się za nami. Za czasów Newtona powstały pierwsze zegary użytkowe. Były najbardziej nowoczesnymi, precyzyjnymi ówczesnymi instrumentami. Stąd wizja Wszechświata jako zegara. Jak widać, nawet symbolika kosmiczna podąża za osiągnięciami techniki i nauki.

Ale czy to rzeczywiście, jak uczono nas w szkole, Newton jest autorem tej wizji? Ponoć to wynik nieporozumienia?
Newton nie był mechanicystą. Powiedziałbym, że materialistyczno-mechanistyczne rozumienie Wszechświata to wytwór dopiero francuskiego Oświecenia. Sam Newton był bardzo daleki od podobnych myśli. Sądzę, że był bardziej przyzwyczajony do myślenia w stylu greckim – że świat jest rodzajem organizmu. Czymś żywym.

Dlatego zainteresował się alchemią?
W alchemii interesował go proces fermentacji. Zajmował się tym nawet doświadczalnie. Odkrył prawo grawitacji, czyli odpowiedział na pytanie „jak”, ale uważał, że ideałem nauki jest myślenie przyczynowe – że trzeba odkryć przyczynę grawitacji. Sądził, że jemu się nie udało, że być może zrobi to nauka w przyszłości, ale spekulował na temat przyczyn grawitacji. Jedną z hipotetycznych odpowiedzi Newtona była idea przestrzeni absolutnej, która nie jest całkowicie pusta, w której istnieją pewne wirtualne siły przejawiające się między innymi w fermentacji. Stąd zainteresowanie alchemią.

Jak to się stało, że przyprawiono Newtonowi gębę mechanicysty?
Podstawą mechanicystycznego rozumienia świata jest materializm: istnieje materia, której zachowanie tłumaczy się całkowicie prawami mechaniki. Tymczasem w mechanice Newtona nie występuje pojęcie materii. Kiedy otworzymy „Principia”, zauważymy na wstępie definicje, które mówią, jak należy mierzyć podstawowe wielkości – masę, pęd i inne. Proszę zwrócić uwagę – masę potrafimy mierzyć. Ale nie ma czegoś takiego jak jednostka materii! To nie jest pojęcie fizyczne, lecz filozoficzne lub potoczne. Newton używa słowa materia („ilość materii”), ale tylko jako synonimu pojęcia masy, a więc de facto wyeliminował pojęcie materii z fizyki. Materializm nowożytny tego nie zauważył i zrobił z materii główne pojęcie materializmu. Paradoks! Trzeba było dopiero dzisiejszych osiągnięć fizyki cząstek elementarnych, mechaniki kwantowej, żeby zobaczyć, że to potoczne rozumienie materii gdzieś nam się rozpływa.

Rozpowszechnione postrzeganie osiągnięć Newtona jest więc błędne?
Tak. Historia nauki jest fascynującą dyscypliną. Gdybyśmy ją lepiej znali, to wiele nieporozumień i filozoficznych nonsensów dałoby się uniknąć.

Czy we współczesnej nauce, w czasach, gdy pod jedną pracą naukową podpisuje się nawet kilkaset osób, jest jeszcze miejsce dla Newtonów?
Chciałbym wierzyć, że jest.Czynniki finansowe, polityczne, społeczne bardzo ingerują w naukę i być może nie stwarzają miejsca dla geniusza. Poza tym dzisiaj ma on na pewno trudniejsze zadanie niż kiedyś. Nie jest w stanie na pewno opanować całości nauki, tylko jakąś dziedzinę – a te dziedziny pęcznieją. Ale mimo wszystko historia nauki, nie tylko fizyki, jest utkana wielkimi nazwiskami... Teoria względności to jest Albert Einstein. Teoria elektromagnetyzmu to jest James Maxwell. Mechanika kwantowa to Bohr, Schrödinger, Heisenberg, Dirac. Być może 30 lat później mechanika kwantowa powstałaby i bez ich udziału, ale to byli wielcy geniusze. Myślę, że bardzo by się nam dzisiaj tacy przydali.

Newton był wyjątkowo samosprzeczną postacią – dobroczyńcą i filantropem, ale i człowiekiem pompatycznym, mściwym i podejrzliwym. Targały nim dość niskie instynkty. Jaki jest Newton księdza Hellera?
Nakładają mi się dwa obrazy. Jeden z bardzo młodych moich czasów – kiedy ludzie typu Newtona byli dla mnie herosami. Na nim nie powinno być żadnej skazy. Ale oczywiście taki wizerunek szybko się falsyfikuje. Wystarczy przeczytać kilka biografii Newtona. Zwłaszcza te nowsze kochają się w odbrązawianiu bohaterów i wyolbrzymianiu ich złych cech. Newton rzeczywiście miał tych wad sporo. Istnieje jednak podejrzenie, może nawet więcej niż podejrzenie, że był dzieckiem autystycznym. I ten autyzm mu pozostał. Jego wyjątkowe zdolności w jednej szczególnej dziedzinie były – być może – czymś nie całkiem naturalnym. Jeśli się weźmie pod uwagę tę okoliczność, to inne cechy jego charakteru stają się bardziej zrozumiałe.

Nawet fakt, że będąc dyrektorem Mennicy Królewskiej częstokroć skazywał fałszerzy na śmierć?
Rzeczywiście, Newton był surowy, ale przypisuje się mu wielką zasługę w oczyszczeniu Anglii z fałszerzy. Kraj stał wtedy na skraju kryzysu. Fałszerstwa pieniężne przybierały ogromne rozmiary i Newton położył im kres. Nie możemy przykładać do oceny jego działań dzisiejszych standardów. Poza tym Newton solidnie zapłacił za swoje przewodniczenie Mennicy Królewskiej. Wiadomo, że pod koniec życia jego psychika była naruszona. Cierpiał między innymi na manię prześladowczą.

Stosunkowo niedawno okazało się, że systematycznie się podtruwał – nie wiedząc o tym. Jako dyrektor mennicy dostał piękny gabinet, który odmalowano mu minią – farbą ołowiową. Wiadomo dziś, że jest to trucizna, która działa niekorzystnie na psychikę. Poddano badaniom zachowany pukiel jego włosów. Okazało się, że ilość ołowiu przekraczała wszelkie dopuszczalne normy.

Jakie inne wielkie księgi cywilizacji moglibyśmy ustawić na jednej półce obok jego „Principiów”?
Ja bym na pewno postawił „Elementy” Euklidesa, „O obrotach” Kopernika, niewątpliwie „O pochodzeniu gatunków” Darwina. I dorzuciłbym jeszcze artykuł Einsteina „O elektrodynamice ciał w ruchu”. To są te najważniejsze dzieła. Jest na pewno więcej mniejszych prac tworzących epokę. Gdybyśmy lekko obniżyli standardy, to okazałoby się, że takich dzieł jest dużo. Na przykład „The Principles of Quantum Mechanics” Paula Diraca.

Dziś wszystkie te książki są trochę przestarzałe. Nie można by wykładać fizyki z dzieła Newtona. Nie można by uczyć mechaniki kwantowej z Diraca. Aczkolwiek muszę przyznać, że kiedy zafundowałem sobie lekturę tego ostatniego, okazało się, że jest to wielka przyjemność! Ta klarowność myśli!

Newtona warto czytać z tego samego powodu? Kto będzie czytelnikiem polskiego wydania?
Nie bądźmy naiwni – tę książkę przeczyta od początku do końca zaledwie parę osób, tak samo jak tylko kilka osób przeczytało „De revolutionibus orbium coelestium” Mikołaja Kopernika. Ale po prostu to jest część naszej kultury. „Principia” są jak hymn „Bogurodzica”, który jest perłą, częścią naszej tożsamości kulturowej, chociaż na co dzień językiem „Bogurodzicy” się nie posługujemy. Natomiast na pewno warto dzieło Newtona wziąć do ręki, przekartkować, przeczytać tu i ówdzie, poczuć ten smak.

Dzisiaj w polityce bardzo chętnie nawiązujemy do historii – mówimy o narodzie, tradycjach, naszej tożsamości, naszej wielokulturowości. Nie można nie być dziedzicem Newtona, kiedy – jak my wszyscy – myśli się jego kategoriami, kiedy się patrzy na świat jego oczami.

rozmawiał Karol Jałochowski

Polityka 41.2011 (2828) z dnia 04.10.2011; Nauka; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "My wszyscy z Newtona"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną