Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny przyznano naukowcom, którzy zrewolucjonizowali wiedzę o układzie odporności. Trzy dni przed ogłoszeniem werdyktu na raka trzustki umiera jeden z trójki laureatów, 68-letni prof. Ralph Steinman. Trzy dni potem podobny nowotwór zabija 56-letniego Steva Jobsa, twórcę firmy Apple. Nic właściwie nie łączy tych zdarzeń poza pytaniem, które zadają sobie śledzący rozwój onkologii: czy lepsze poznanie tajemnic układu immunologicznego, naszego naturalnego oręża w walce z wieloma chorobami, mogłoby ich uratować?
Próby zmobilizowania odporności do walki z nowotworami mają już niemal stuletnią historię, ale dopiero ostatnie lata pokazały, że to obiecujący kierunek badań. To między innymi zasługa uhonorowanych tegorocznym Noblem immunologów. Jak przyznały władze Uniwersytetu Rockefellera w Nowym Jorku, gdzie pracował i leczył się Ralph Steinman, korzystał on z pionierskiej immunoterapii, do której wynalezienia sam się przyczynił.
Czy jego śmierć to porażka nowej metody? Zdecydowanie za wcześnie na takie stwierdzenie. Potrzeba lat, by – nieraz metodą prób i błędów – potwierdzić słuszność jakiejś hipotezy w codziennej praktyce klinicznej. Na to najwyraźniej zabrakło Steinmanowi czasu, ale jego dzieło kontynuuje wielu badaczy. Nie wiadomo też, czy rak trzustki to właściwie wybrany cel dla immunoterapii; odkryte przez Amerykanina w 1972 r. komórki dendrytyczne służą do produkcji szczepionek testowanych z większym powodzeniem w przypadkach czerniaka, raka prostaty i nerki. Próba na trzustce w jego przypadku nie powiodła się. Może inni będą mieli więcej szczęścia?