Słońce wzejdzie jutro tak samo jak wczoraj. Za miesiąc Księżyc będzie znów w tej samej fazie. Za rok zobaczymy na niebie te same, ani na jotę nieodmienione gwiazdozbiory. Powtarzalność, przewidywalność, stateczność – któż by kwestionował te dla wszystkich tak oczywiste przymioty kosmosu? Niestety, to tylko maska. Założona jakby specjalnie dla nas, którzy wyewoluowanymi w podsłonecznym inkubatorze zmysłami ogarniamy tylko mikroskopijny fragment kosmicznej rzeczywistości, a ze swoim kilkudziesięcioletnim żywotem jesteśmy wśród gwiazd nieporównanie bardziej nietrwali niż jętki na naszej planecie.
Groźne promieniowanie
Nasz jedyny naturalny łącznik z kosmosem to światło widzialne – wąziutki wycinek widma fal elektromagnetycznych, ciągnącego się od długich fal radiowych po twarde promieniowanie gamma (foton gamma może nieść tyle energii co piłka tenisowa uderzona rakietą mistrza). Gdyby całe widmo ścisnąć do odbieranego przez typowe radio FM zakresu 87,5–108 MHz, na światło przypadłoby pasmo, które na dziesięciocentymetrowej skali zajęłoby mniej więcej jedną dziesięciomiliardową milimetra. Skazani na wieczne słuchanie jednej stacji, nie mielibyśmy pojęcia, że świat oglądany (a raczej osłuchiwany) w innym paśmie wygląda zupełnie inaczej.
Przestrójmy się zatem na promienie gamma. Niejeden z nas miał okazję się z nimi zetknąć – te o stosunkowo niskich energiach są jednym z produktów rozpadu izotopów promieniotwórczych i znajdują zastosowanie w medycynie (radiodiagnostyka, radioterapia) oraz przemyśle technicznym (defektoskopia) i spożywczym (sterylizacja żywności poprzez napromieniowywanie).