Nagle rozbłysła gwiazda, która wskazała trzem mędrcom ze Wschodu drogę do Jerozolimy, a potem do Betlejem, występuje tylko w ewangelii św. Mateusza. W innych ewangeliach nic o niej się nie wspomina. Jednak obraz ten niezwykle pobudził ludzką wyobraźnię i ciekawość. Czym była ta gwiazda, skąd się wzięła i dlaczego tak nagle rozbłysła – pytano.
To, że mogła być supernową, wymyślił w połowie lat 50. XX w. słynny pisarz s-f Arthur C. Clarke. Potem powoływano się w związku z tym na starożytne zapiski astronomów chińskich, z których wynikało, że w 5 lub 4 r. p.n.e. zaobserwowali oni nowy, mocno jaśniejący obiekt na niebie, nazwany przez nich „gwiazdą-miotłą”.
Wcześniej Kepler sądził, że była to koniunkcja – zbliżenie na nieboskłonie – Saturna, Jowisza i Marsa. Spekulowano także, że gwiazda betlejemska to po prostu kometa. Prawdę mówiąc, szanse na to, ze gwiazda betlejemska – jeśli w ogóle istniała – była supernową, są niewielkie. Supernowe nie świecą aż tak mocno, by mogły być dostrzeżone gołym okiem gdzieś na arabskiej pustyni. Są zbyt daleko. Nie zmienia to jednak faktu, że supernowe to zjawisko niezwykle interesujące i rzadkie. Ostatnią można było dostrzec przez większość września i to przy użyciu niewielkiego teleskopu lub nawet silnej lornetki. Także w z terytorium Polski. Jaśniała wspaniale w dyszlu Wielkiego Wozu. 13 września osiągnęła największą jasność - ok. 2,5 miliarda Słońc. Z czasem jasność ta stawała się jednak coraz słabsza.
24 sierpień 2011 r.
Gwiazdy supernowe – czyli znacznie większe od Słońca, które wyczerpały swoje wodorowo-helowe paliwo i wybuchają na skutek gwałtownej nierównowagi ciśnienia oraz grawitacji – pojawiają się sporadycznie (w naszej Galaktyce średnio raz na 50 lat), bardzo daleko i trudno ich eksplozje zaobserwować.