Obecnie w Europie jest tak ciepło, jak było niegdyś w Średniowieczu. Jednak w końcówce XIII w. stało się coś, co na długo - aż do połowy wieku XIX - zmroziło niemal całą północną półkulę. Okres ten jest nazywany Małą Epoka Lodową (w skrócie MEL). Pojawiła się nagle, między 1275 a 1300 rokiem, ale nie minęła szybko. Aż na kilkaset lat północna półkula, od Grenlandii i Islandii aż po Alpy, znalazła się w obszarze gwałtownego ochłodzenia. Dało się to odczuć zwłaszcza zimą. Lodowce Alp i Norwegii powiększyły się znacznie – ponad połowę w stosunku do dzisiejszych rozmiarów – zniszczyły wiele miast i osad ludzkich. Zimą kanały Holandii, a także londyńska Tamiza, pokrywały się grubym lodem, po którym można było bez problemu chodzić i jeździć na łyżwach (co uwiecznili na swoich płótnach tacy mistrzowie jak Breugel czy van Goyen). Wcześniej, przed XIII wiekiem, było znacznie cieplej i mieszkańcy Anglii czy Holandii nie znali sportów zimowych.
Ślady MEL są zresztą obecne nie tylko na półkuli północnej, ale także w Ameryce Południowej i Chinach. Do niedawna uczeni nie byli pewni, w jaki sposób epoka ta narodziła się i dlaczego.
Słońce czy wulkany?
MEL to zagadkowy okres w historii naszej planety. Przypuszczano, że odpowiadać za nią mogła zmniejszona aktywność słoneczna lub wzmożona aktywność wulkaniczna, albo oba te czynniki naraz. Teraz, dzięki odkryciom naukowców z Uniwersytetu Colorado w Boulder oraz badaczy z amerykańskiego National Center for Atmospheric Research, zagadkę udało się wyjaśnić.
Głównym sprawcą MEL rzeczywiście były intensywne erupcje wulkaniczne, zwłaszcza w strefach tropikalnych, które trwały przez 50 lat. W końcu XIII w. zwłaszcza cztery wulkany (indonezyjskie i filipińskie) były bardzo aktywne i to one, wyrzucając w atmosferę wielkie ilości gazów i pyłów, które odbijały światło słoneczne od powierzchni Ziemi, wywołały ochłodzenie.