W Krakowie tramwaj linii nr 50 jedzie 36 minut od pętli Kurdwanów, na południu miasta, do położonej na północy pętli Krowodrza Górka. Samochodem zajęłoby to godzinę i więcej, mimo że jest to raptem 14 km. Krakowski Szybki Tramwaj (KST) – tak określa się tę linię – korzysta z wydzielonego torowiska na większości trasy i z pierwszeństwa przejazdu na skrzyżowaniach. Odpowiada za to Obszarowy System Sterowania Ruchem – system informatyczny z grupy Inteligentnych Systemów Transportowych (ang. ITS). Dodatkowo w ścisłym centrum Krakowa tory prowadzą przez pierwszy w Polsce tunel tramwajowy, w którym pojazdy rozwijają prędkość 40 km/godz.
– Podstawowym wyróżnikiem systemów szybkiego tramwaju jest średnia prędkość przejazdu na całej trasie, która nie może być niższa niż 24 km/godz. – wyjaśnia Piotr Trzepak z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie (ZIKiT). W rezultacie podróż skróciła się o sześć minut. Czy warto inwestować miliony złotych w taką oszczędność? – Tu chodzi przede wszystkim o przewidywalność i punktualność przejazdu. Na trasie Szybkiego Tramwaju wprowadzono bezwzględny priorytet na większości skrzyżowań z sygnalizacją świetlną. Nie zlikwidowano przy tym żadnego przystanku. Nasi motorniczowie używają urządzeń wykorzystujących informacje z GPS, przez co kontrolują czas przejazdu. Te są zaś również wyświetlane na 23 przystankach – tłumaczy Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK SA w Krakowie. Z czasem ZIKiT zainstaluje pod Wawelem jeszcze 203 tablice tzw. dynamicznej informacji pasażerskiej. Tym samym pasażerowie na przystankach dowiedzą się o realnym czasie przyjazdu tramwaju oraz utrudnieniach w ruchu – zadbają o to komputery pokładowe.