Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology w Bostonie pochwalili się światu, że ich 15-letnie badania nad zastosowaniem inteligentnego mikrochipa podającego leki zakończyły się sukcesem. Pacjentki, które przez rok żyły z wszczepionym pod skórę poniżej talii niewielkim urządzeniem przypominającym kartę telefonu komórkowego, nie odczuwały dyskomfortu. W zaprogramowanym czasie uwalniała się z niego odpowiednia dawka leku przeciwko osteoporozie, więc uczestniczki eksperymentu nie musiały pamiętać, kiedy przyjąć lekarstwo, a poza tym nowa metoda uwolniła je od codziennych zastrzyków.
Sam zabieg wszczepienia mikrochipa był bezbolesny i kobiety szybko zapomniały, że mają pod skórą elektroniczny dozownik. Najważniejsze, że efekty były porównywalne z leczeniem tradycyjnymi zastrzykami. A biorąc pod uwagę częste nieprzestrzeganie przez pacjentów reżimu kuracji w chorobach przewlekłych, podawanie leku bez angażowania w to chorego daje lepsze wyniki – zgodnie z dewizą, że nie działają tylko te leki, o których pacjenci zapominają.
Lekarzom trudno przekonać pacjentki z osteoporozą do regularnego zażywania preparatów wzmacniających gęstość tkanki kostnej. Część nie widzi takiej potrzeby, bo jeśli nie mają złamań, nie kojarzą tego z efektem kuracji. – U innych, nawet przekonanych do leczenia, po kilku miesiącach, a czasem latach, pojawia się znużenie codziennymi zastrzykami lub koniecznością pamiętania o tabletkach – przyznaje prof. Edward Czerwiński, kierownik Zakładu Chorób Kości i Stawów Collegium Medicum w Krakowie. Po roku kuracji pastylkę raz w tygodniu przyjmuje tylko 40 proc.