W okolicach Piecek, koło Mrągowa, już dawno mówiło się, że na pobliskich polach leżą stare groty włóczni, a swego czasu ktoś znalazł tam ponoć złotą ostrogę. Nadal byłyby to tylko powtarzane z ust do ust lokalne legendy, gdyby nie kilka przekazanych do mrągowskiego muzeum przedmiotów, pochodzących z okolicy dawnego jeziora Nidajno. Przeżartymi rdzą grotami i aplikacjami pasa zainteresowało się małżeństwo archeologów z Warszawy, którzy latem 2010 r. prowadzili w okolicy prace wykopaliskowe. – Dzięki kontaktom z lokalnymi poszukiwaczami już wcześniej docierały do nas informacje o znaleziskach z tego rejonu. Ponieważ były to rzeczy, które nie przypominały niczego typowego dla Mazur, postanowiliśmy to sprawdzić – mówi dr Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.
Złota rybka
Archeolodzy porównali stare mapy z terenem, na którym do dziś widać zasięg powojennych prac hydroinżynieryjnych. Uregulowanie rzeki Dajny i osuszenie podmokłych łąk w okolicach wsi Czaszkowo sprawiło, że Nidajno znacznie się zmniejszyło.
– Zdecydowaliśmy się na wykop sondażowy w zabagnionej dolince, zdając sobie sprawę, że jest to miejsce dość nietypowe jak na Mazury, gdzie większość osad i cmentarzysk znajduje się na wzniesieniach – mówi badaczka. Ryzyko się opłaciło, bo choć stratygrafia warstw nie była czytelna (archeolodzy natrafili na miejsce zniszczone przez rów melioracyjny), zabytki były wyjątkowo jednorodne – przepalone i połamane fragmenty żelaznego uzbrojenia. Oprócz nich znaleziono też dwie aplikacje pasa, podobne do przedmiotów przekazanych do mrągowskiego muzeum, z tym że na jednej z nich był wizerunek wykonanej ze złota ryby. Po oczyszczeniu okazało się, że wśród skorodowanego żelastwa są nie tylko groty włóczni, lecz także fragmenty kolczugi oraz głownie dwusiecznych mieczy.