Yvette Vickers, drugorzędna amerykańska aktorka, zmarła w swym domu w wieku ok. 83 lat. Samotnej śmierci towarzyszył podłączony do Internetu komputer. Dokładną datę zgonu trudno jednak ustalić, bo ciało denatki zostało odkryte dopiero po wielu miesiącach przez sąsiadkę, zaniepokojoną rosnącą ilością starzejącej się korespondencji w skrzynce pocztowej. Tą dramatyczną historią pisarz Stephen Marche rozpoczyna artykuł „Is Facebook Making Us Lonely” (Czy Facebook czyni nas samotnymi?), temat okładkowy z majowego numeru prestiżowego amerykańskiego miesięcznika „The Atlantic”.
Vickers zmarła w samotności, choć w sieci otaczało ją spore grono „przyjaciół”. Zainteresowali się nią jednak dopiero, gdy prasa doniosła o makabrycznym odkryciu zmumifikowanego ciała, leżącego tuż przy ciągle włączonym komputerze. Wydarzenie w ciągu dwóch tygodni wywołało ponad 16 tys. komentarzy na Facebooku i blisko tysiąc wpisów na Twitterze. Marche nie koncentruje się jednak zbyt długo na spektakularnym, lecz pojedynczym przecież przypadku, i przechodzi do głębszej analizy współczesnego, sieciowego społeczeństwa, podpierając się licznymi statystykami.
Facebook, serwis społecznościowy, z którego korzysta obecnie blisko już miliard osób na całym świecie, pojawił się w trakcie nasilania epidemii samotności. W 1950 r. jednoosobowych gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych było tylko niespełna 10 proc. W 2010 r. odsetek ten osiągnął już 27 proc. Eric Klinenberg, socjolog z New York University, w najnowszej, tegorocznej książce „Going Solo” (Żyjąc w pojedynkę) pokazuje, że zjawisko życia w samotności nasila się i nie dotyczy wyłącznie Stanów Zjednoczonych. W krajach skandynawskich odsetek jednoosobowych gospodarstw sięga 45 proc.