Francuska rewolucja idealnie nadaje się na TikToka, bo jest rewolucją roztańczoną.
Ronja von Wurmb-Seibel, niemiecka dziennikarka, autorka książki „Co negatywne wiadomości robią z naszym myśleniem i jak możemy się od tego uwolnić”, o tym, jak media lubią straszyć i dlaczego to robią.
Korzystania z aplikacji zakazały swoim urzędnikom już Komisja i Parlament Europejski, a także rządy USA i Kanady. Atmosfera wokół TikToka się zagęszcza.
Współczesne bojkoty nie są narzędziem ekonomicznego nacisku, a próbą zwrócenia uwagi na problem.
PiS ma swoje hojnie dotowane media, więc reszcie klasy politycznej pozostają media społecznościowe. Inaczej: social media, czyli seszele. Na TikToku, najpopularniejszej aplikacji świata, właśnie toczy się batalia o rząd młodych dusz.
Oto opowieść o studencie, który miał być zabójczym terrorystą, ale zamknęli go za coś całkiem innego.
Coraz więcej osób ma problem ze swoją obecnością w sieci i myśli o tym, by zniknąć z internetu. Tylko czy to w ogóle możliwe?
Słuchając doniesień z frontu, można odnieść wrażenie, że strony konfliktu walczą w różnych wojnach. Rosjanie tracą ludzi i grzęzną w błocie, Ukraińcy każdy ruch przekuwają w sukces, a straty – w bohaterstwo.
W dniu wizyty w Kijowie o Morawieckim i Kaczyńskim wyświetlono 5 mln postów w samym Telegramie. Krótko przed wyprawą nie mówił o nich nikt.
Facebook poluje na trolle, w rewanżu Kreml odciął nawet Instagram. Z kolei na TikToku wojnę zobaczą tylko niektórzy, bo chińska aplikacja to czołowy symetrysta internetu.