Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Amerykański algorytm, czyli jak Trump uratował TikToka

Amerykański TikTok trafił właśnie w ręce rządu. Amerykański TikTok trafił właśnie w ręce rządu. Arthur Habrial / Unsplash
Istotnym polem walki o wolność słowa w USA jest kontrola nad mediami społecznościowymi. Amerykański TikTok trafił właśnie w ręce rządu.

To zakończenie serialu ciągnącego się od lat – o zakazie TikToka, platformy pozwalającej na publikowanie krótkich filmów, mówiło się jeszcze za poprzedniej kadencji Trumpa. Wtedy był to głównie element wojny handlowej z Chinami. Dookoła sprawy bez większego przekonania kręcił się prezydent Biden, powrót Trumpa zaowocował zaś powrotem tematu. W ramach przepychanek między chińską korporacją ByteDance w styczniu na chwilę platforma przestała działać, na co użytkownicy zareagowali ostentacyjną migracją do chińskich mediów społecznościowych.

Przez chwilę panował spokój, ale było wiadomo, że temat jest wciąż żywy. Z jednej strony szło o „bezpieczeństwo Amerykanów” – sterowanych przez nieznany algorytm w zasadzie wrogiego kraju (choć ByteDance jest prywatną firmą, jak każdy chiński podmiot podlega mniejszej lub większej kontroli państwa) – z drugiej o przejmowanie kontroli nad platformami medialnymi.

Wolność słowa

Co znaczy „wolność słowa” w czasach cyfrowego feudalizmu, pokazała niedawna sprawa Jimmy’ego Kimmela, którego program został zawieszony po naciskach administracji państwowej. Wrócił na antenę, ale nie wszędzie – medialne korporacje Sinclair i Nexstar, do których należą lokalni nadawcy powiązani ze stacją ABC, odmówiły transmisji. Można więc mówić, co się chce, ale co z tego, jeśli nie dotrze to do adresatów.

Reklama