Nie zna życia, kto podczas szkolnych lekcji chemii nie bawił się papierkiem lakmusowym i samodzielnie przygotowywanymi wskaźnikami kwasowości substancji. Zaskakiwał magiczny moment zmiany barwy, w zależności od tego, czy badało się czystą wodę, czy sok z cytryny. O wiele trudniej do głowy wchodziło wyjaśnienie, w jaki sposób kwasowość jest mierzona przy użyciu parametru pH. Pojawia się on nawet w telewizyjnych reklamach gumy do żucia, by udowodnić, że producent z naukową troską dba o zęby konsumentów. Co kryje się za tymi dwiema tajemniczymi literkami?
Okazuje się, że nawet naukowcy, którzy na co dzień posługują się pH w swych laboratoriach, choć doskonale znają definicję, rzadko zdają sobie sprawę z jej pełnych konsekwencji. Tak przynajmniej twierdzi prof. Wojciech Bal z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN w Warszawie, który właśnie ze współpracownikami opublikował w czasopiśmie naukowym „PLoS One” artykuł pod tajemniczym tytułem „The Final Frontier of pH and the Undiscovered Country Beyond” (Granice pH i ukryta za nimi nieopisana kraina).
Prof. Bal zajmuje się chemią bionieorganiczną, w szczególności oddziaływaniami między jonami metali i cząsteczkami o znaczeniu biologicznym. W 2009 r. otrzymał z Fundacji Nauki Polskiej grant w wysokości blisko 3 mln zł na rozbudowę zespołu badawczego. Sądząc po publikacjach naukowych, a także patencie na metodę oczyszczania białek, uzyskanym w Europejskim Urzędzie Patentowym, zespół dobrze wykorzystuje zdobyte pieniądze.
– Kilka lat temu zaintrygowało nas pytanie, czy stosowane przez nas metody opisu procesów biochemicznych odpowiadają rzeczywistości. Czy np. powszechnie używana miara pH ma sens w przypadku struktur subkomórkowych, takich jak jądro komórkowe lub mitochondria – tłumaczy prof.