Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Prątki są wszędzie

Gruźlica w XXI w. - wciąż groźna

„La miseria” - obraz Cristobala Rojasa. 1886 r. „La miseria” - obraz Cristobala Rojasa. 1886 r. Wikipedia
Ciągle nie potrafimy uporać się z gruźlicą, bo nie wyłapujemy chorych, którzy – często nieświadomie – są zagrożeniem dla innych.
Gruźlica wcale nie odeszła w przeszłość wraz z takimi ubogimi dzielnicami, jakie opisywali w swoich powieściach Dickens czy Żeromski.AKG Images/East News Gruźlica wcale nie odeszła w przeszłość wraz z takimi ubogimi dzielnicami, jakie opisywali w swoich powieściach Dickens czy Żeromski.

Statystyka jest wyśmienita: zapadalność na gruźlicę w Polsce spada, zachorowania u dzieci są sporadyczne, rzadko występuje zjawisko oporności na leki. Dlaczego w takim razie chorują u nas ci, którzy dbają o swoje zdrowie, co dziesiąty pacjent przerywa leczenie, a wszystkie próby wyprodukowania nowej skutecznej szczepionki od 90 lat kończą się fiaskiem?

Wszystko to właśnie z winy zaciemniającej obraz statystyki. Same wskaźniki nie oddają w pełni skali problemu – odpowiada dr Tadeusz M. Zielonka, przewodniczący warszawsko-otwockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc. Małgorzata Borowska, członek zarządu dobrze prosperującej spółki w sektorze IT z Warszawy, może coś na ten temat powiedzieć. Właśnie zakończyła pierwszy, 8-tygodniowy cykl leczenia gruźlicy, ma przed sobą kolejne cztery miesiące przyjmowania antybiotyków, ale nie przestaje się zastanawiać, gdzie dopadła ją ta choroba? – Prędzej pomyślałabym, że zachoruję na prostatę niż będę musiała walczyć z prątkami – zaczyna ironicznie swoją opowieść, choć gdy trafiła na oddział w Otwocku, do jedynego na Mazowszu szpitala leczącego gruźlicę, nie było jej wcale do śmiechu.

Takich jak ona jest tu mniejszość w porównaniu z bezdomnymi i żyjącymi na marginesie, którzy chorują na gruźlicę najczęściej. I podczas gdy ci ostatni są nieświadomi zagrożenia i trzeba niemal siłą zatrzymywać ich w szpitalu, by nie rozsiewali prątków, to lepiej sytuowani pacjenci posłusznie wypełniają zalecenia, byle jak najszybciej zapomnieć o wstrząsie, jaki przeżyli, gdy usłyszeli diagnozę. „Poczułam się wtedy taka upokorzona” – zwierzała się w mazowieckim szpitalu siostra zakonna.

Polityka 12.2013 (2900) z dnia 19.03.2013; Nauka; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Prątki są wszędzie"
Reklama