Mimo szczepionki jesteśmy bardziej bezbronni wobec gruźlicy, niż nam się wydaje. Na świecie i w Polsce wzrasta liczba zakażonych.
Niektóre analizy wskazują, że przyjęcie szczepionki przeciw gruźlicy w dzieciństwie może zwiększać odporność na koronawirusa. Jak mocne są podstawy takich hipotez? Zapytaliśmy ekspertów.
200 lat temu René Laënnec wprowadził lekarzy w świat dźwięków ludzkiego organizmu, dając im stetoskop. Dziś użytek z tego urządzenia mogą zrobić też sami pacjenci.
Ciągle nie potrafimy uporać się z gruźlicą, bo nie wyłapujemy chorych, którzy – często nieświadomie – są zagrożeniem dla innych.
Krztusiec, zwany dawniej kokluszem, kontratakuje. Uznawany za chorobę dziecięcą, uderza w starszych. To oni najczęściej zarażają dzieci, na przykład pocałunkami.
Jak to?! Skąd?! To ta choroba jeszcze istnieje? – tak reaguje na informację o chorobie każdy mój rozmówca. – Nie umrzesz chyba jak Fryderyk Chopin?
Czy powinniśmy się bać gruźlicy? I tak, i nie. Liczba nowych zachorowań w Polsce spada, ale prątków nie wolno lekceważyć. Są zdradliwe.
Wiadomość jest bardzo zła – gruźlica przeżywa renesans. I nie chodzi tylko o wzrost liczby zakażeń na całym świecie, o czym głośno od dawna. Pojawiają się bowiem oporne na leki szczepy bakterii, szczególnie groźne w połączeniu z wirusem HIV.
Gruźlica uchodzi za chorobę biednych. Pokrewny zarazek potrafił jednak przedostać się do najbardziej ekskluzywnej kliniki Paryża, dowodząc, że nowe, skuteczniejsze leki potrzebne są wszystkim.
Gdy na początku listopada gimnazjalista z Łodzi trafił do szpitala z podejrzeniem gruźlicy, rodzice uczniów wpadli w popłoch: czy nasze dzieci są bezpieczne, kto powinien je zbadać, jak atakują prątki? Zapomnieliśmy w Polsce o gruźlicy, a przecież ta choroba nigdy nie zniknęła.