To było najbardziej oczekiwane wydarzenie minionych dni, jeśli nie liczyć wyboru papieża. W słynnym nowojorskim Radio City Music Hall, gdzie tradycyjnie celebruje się na oczach świata największe wydarzenia kultury masowej. To tu, na najbardziej prestiżowej scenie Centrum Rockefellera, wręczano nagrody Grammy, Tony, MTV Video Music. Tu po raz pierwszy pokazywano filmy z rekordowo kasowej serii „Harry Potter”. Tym razem reflektory zostały skierowane na telefon, choć to już termin nader nieprecyzyjny – dzwonienie jest obecnie zaledwie jedną z wielu możliwości kieszonkowego komunikatora i komputera, który nazywa się smartfonem. W dodatku coraz bardziej marginalną; smartfon służy do przeglądania stron internetowych, sprawdzania skrzynki pocztowej i statusu na Facebooku, słuchania muzyki.
W podróży można oglądać na nim filmy lub odcinki ulubionych seriali i programów telewizyjnych, a także zanurzyć się w coraz bardziej złożonych i efektownych wizualnie grach wideo. A to dopiero początek rewolucji, jakiej mają dokonać w codziennym życiu kieszonkowe monstra o mocy obliczeniowej, którą jeszcze niedawno szczyciły się dobre stacjonarne komputery. Nie dziwią zatem sondaże, z których wynika, że zgubienie smartfonu boli bardziej niż utrata portfela. Smartfon stał się też urządzeniem pierwszej potrzeby, z nim zaczyna się dzień po przebudzeniu, z nim dzień się często kończy.
W tym kontekście łatwiej zrozumieć emocje, jakie 14 marca wzbudziła prapremiera flagowego smartfonu Samsunga Galaxy S4, przedstawionego nie jako kolejny gadżet elektroniczny, ale towarzysz życia (life companion). Setki tysięcy oglądały transmisję w Internecie, na nocną relację z komentarzem na żywo zapraszały także polskie serwisy.