Na forum internetowym Rozszczepieni.pl zrozpaczone matki szukają wsparcia u rodziców dzieci z podobną wadą, potocznie nazywaną zajęczą wargą. Każdego roku rodzi się ich w Polsce około 600.
Określenie zajęcza warga jest uproszczeniem. U połowy dzieci rozszczepy obejmują bowiem nie tylko samą wargę, ale i podniebienie – i jest to wtedy postać najcięższa spośród wielu, jakie mogą się przytrafić w wyniku nieprawidłowego zrostu tkanek w jamie ustnej między 8 a 12 tygodniem życia płodowego.
Sama przerwa w wardze nie byłaby wielkim problemem. Ale jeśli mięśnie podniebienia nie zrosną się jak należy, konsekwencje są dużo poważniejsze. Dziecko rodzi się z dziurą, która może sięgać aż do jamy nosowej, co uniemożliwia prawidłowe odżywianie, a później naukę mowy. Z tego jednak na początku nie wszyscy zdają sobie sprawę. Po zszyciu szczeliny rodzice cieszą się efektem kosmetycznym, a lekarz wykonujący operację nie zawsze poinformuje, że powinni jak najszybciej rozpocząć rehabilitację, która zapewni małemu pacjentowi prawidłową wymowę wszystkich głosek.
Jest jeszcze jedna postać rozszczepu, tzw. podśluzówkowa. Trudno ją dostrzec, gdyż niezrośnięte podniebienie pokrywa nienaruszona błona śluzowa. U syna Marzeny Wąsowskiej przez cztery lata nikt tego nie zauważył, choć zaraz po porodzie miała problem z karmieniem. Położnej nie zaniepokoiło, że noworodek nie chciał ssać piersi. – Dopiero gdy Kamil miał dwa lata, pediatra zwrócił uwagę na rozdwojony języczek z tyłu podniebienia – opowiada matka. – Byłam już wtedy zaniepokojona, że syn nie mówił ani nawet nie gaworzył. Ale ten problem zbagatelizowano.