Cedzenie filtrów przez sito
Przesyceni siecią. Czy możliwe jest życie bez internetu?
Teraz już wiadomo, że nie wystarczy, aby informacja istniała” – pisze James Gleick w książce „Informacja. Bit, wszechświat, rewolucja” (co jest nie do końca fortunnym przekładem tytułu „The Information. A History, A Theory, A Flood”). By opisać zasoby Internetu, przywołuje borgesowską Bibliotekę – mityczny księgozbiór zawierający wszystkie książki we wszystkich językach. Przez ogrom swoich zasobów staje się ona zupełnie bezużyteczna: niemożliwe jest odnalezienie poszukiwanych treści w tym informacyjnym nadmiarze. W podobny sposób funkcjonuje – zdaniem Gleicka – choćby Wikipedia, której zbiory zdają się nieograniczone.
Zgadza się z nim dr Dominik Batorski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, od lat zajmujący się badaniami Internetu. – Cechą Internetu jest przeładowanie informacyjne. Wraz z nadmiarem dostępnych treści pojawia się niedobór uwagi użytkowników. Tym samym konieczne stają się społeczne i technologiczne rozwiązania zapewniające selekcję treści istotnych dla użytkownika – stwierdza Batorski. – Przeciążenie informacją powoduje niemożność zrozumienia tematu i utrudnia podejmowanie decyzji i działań odpowiednich do sytuacji – dodaje. Dodatkowym problemem jest również fakt, że informacje, które są łatwo dostępne, nie zawsze są rzetelne. Tym samym użytkownicy muszą mozolnie sprawdzać ich źródła – zamiast jednej wiarygodnej encyklopedii otrzymują setki tysięcy stron oferujących wiedzę na zróżnicowanym poziomie.
Każdego dnia użytkownicy Facebooka powiększają zasoby serwisu o kolejne 300 mln zdjęć. A przecież niespełna trzy lata temu Eric Schmidt, wówczas prezes Google, stwierdził, że w ciągu dwóch dni ludzie tworzą tyle informacji, ile powstało od początków cywilizacji do 2003 r.