Kiedy ostatnio badałeś swoją krew? Zaniepokoiło cię zmęczenie, przyspieszone bicie serca albo często pojawiające się infekcje? A może po skaleczeniu palca nie powstał skrzep i rana nie mogła się zagoić. Czy lekarz rodzinny, jeśli oczywiście został o tym poinformowany, wystawił skierowanie na tzw. morfologię z rozmazem, aby przekonać się, czy nie dokucza ci anemia lub niedostatek płytek i białych krwinek?
Oddanie krwi do analizy to dopiero początek drogi, by móc odkryć przyczynę niedomagań, które tak łatwo bagatelizujemy. Hematolodzy zajmujący się rozpoznawaniem i leczeniem chorób szpiku, gdzie produkowana jest nasza krew, stale zwracają uwagę na zbyt późno stawiane diagnozy. Z jednej strony tania morfologia (wykonana prywatnie kosztuje zaledwie ok. 20 zł) uchodzi za badanie małowartościowe, a z drugiej – przewlekłego zmęczenia lub utrzymujących się stanów podgorączkowych, które powinny skłonić do skontrolowania stanu zdrowia, nie łączymy z zaburzeniami mogącymi pojawić się w układzie krwiotwórczym.
– Przyczyny anemii bywają bardzo różne – mówi prof. Jadwiga Dwilewicz-Trojaczek z Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Jedne banalne, jak niedostatek żelaza lub witaminy B12, inne wymagające większego namysłu. Lekarzowi nie wolno niczego zlekceważyć, aby nie przeoczyć poważnej choroby.
A tak nieraz się dzieje. Jeszcze 20 lat temu można było napisać w kartotece pacjenta cierpiącego z powodu niskiego poziomu hemoglobiny „niedokrwistość starcza” lub „anemia niewyjaśniona”, bo w medycznej nomenklaturze nie istniała choroba, która dziś występuje być może nawet częściej niż białaczki i chłoniaki.