Ewa Wilk: – Obywa się bez wuwuzeli i palenia opon, ale atak na panią ze środowisk naukowych ma podobną temperaturę. Krępowanie instytucji naukowych „gorsetem marketyzacji i biurokracji”; walka z patologiami, ale taka, że każdego naukowca czyni ona podejrzanym; ograniczenie autonomii uczelni i wolności poglądów uczonych… Dużo zarzutów, prawda?
Barbara Kudrycka: – Dużo, ale wszystkie są chybione.
Wszystkie?!
Tak.
Zacznijmy od zarządzonej przez panią parametryzacji, czyli punktowej oceny osiągnięć naukowych, bo stoi ona ością w gardle uczonych. Jak do jednego worka wrzucić historyka epoki Piastów z matematykiem i żądać, by obaj znaleźli miejsce w renomowanych zachodnich czasopismach?
Nie wrzucamy.
To dlaczego naukowcy mówią, że wrzucacie?
Nie mają chyba świadomości, że przy ocenie uwzględniana jest specyfika każdej z grup nauk, np. w naukach społecznych i humanistycznych – monografie, a w naukach technicznych i ścisłych – patenty i wdrożenia. A instytuty humanistyczne porównuje się z humanistycznymi, a nie z instytutami z nauk ścisłych. Każda z dyscyplin ma swoją odrębność i każdy uczony pracujący w Komitecie Ewaluacji Jednostek Naukowych to rozumie. Ale nie w tym problem. Środowisko zawsze skupiało się na wskaźnikach i miernikach, sądząc, że za nimi płyną pieniądze.
A nie tak ma być? Bo o tym, że nie jest, przed godziną mówił mi „wysokopunktowy” profesor, poirytowany wysokością swej pierwszej od pięciu lat podwyżki – 119 zł.