Problem zmian klimatycznych angażuje mnie od ponad dekady, ciągle jednak nie mogę wyjść ze zdumienia, jak źle sobie z nim radzimy. Krytykowałem protokół z Kioto, będący uzupełnieniem ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatycznych już wtedy, gdy traktowano go jak ewangelię. Dziś Kioto nie ma już przyjaciół, a dawni zwolennicy starają się przekonywać, że w istocie nigdy weń nie wierzyli.
Jeśli chcemy uniknąć fiaska aktualnych ambitnych projektów klimatycznych, jeśli chcemy uwolnić się od nierealnych narodowych i europejskich wersji polityki klimatycznej, powinniśmy zmierzyć się z kilkoma twardymi prawdami.