W jej świetle pracowali bez wątpienia polscy nobliści – Maria Skłodowska-Curie, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont. Niezbędna była Stanisławowi Wyspiańskiemu przy pisaniu „Wesela”, a także Marii Konopnickiej i Bolesławowi Prusowi. Przy niej powstawały dzieła Ryszarda Wagnera, Giuseppe Verdiego i Karola Szymanowskiego. Rodziły się projekty wieży Eiffla i Kanału Panamskiego, pracowali przy niej Alfred Wegener, Wilhelm Roentgen, Max Planck, Henri Becquerel i Ernest Rutherford, a pewnie też Karol Marks i Włodzimierz Lenin. Józef Piłsudski kreślił plany kontrofensywy znad Wieprza. Lampa naftowa stała się również tym „kagankiem oświaty”, który rozświetlił mroki wiejskich chałup, sprawiając, że księgi zbłądziły pod strzechy. A spod tych strzech wyszli nowi nobliści, twórcy i wynalazcy.
Ignacy Łukasiewicz niejako od kołyski był skazany na ten wynalazek. Nazwisko rodowe jego matki brzmiało Świetlik. A jego imię wywodzi się najprawdopodobniej od łacińskiego ignis, oznaczającego ogień, płomień. Nie dowiemy się już zapewne, jak to się stało, że po ukończeniu czterech klas gimnazjalnych 14-letni chłopiec został oddany na praktykę do apteki Antoniego Swobody w Łańcucie. Pewne jest natomiast, że był to strzał w dziesiątkę – farmacja i związana z nią chemia stały się jego życiem. Z wyjątkiem dwóch lat, które w całości oddał wymarzonej Polsce, siedząc w więzieniu za udział w spiskach przygotowujących powstanie 1846 r.
Można przypuszczać, że dzisiaj nie byłby do końca zadowolony z tego, że jego nazwisko wszyscy kojarzą z lampą naftową. Której, nawiasem mówiąc, nawet nie opatentował. Jego największym dokonaniem było opracowanie metody oczyszczania i przeróbki ropy naftowej. A drugim, z którego mógł być najbardziej dumny i któremu poświęcił resztę życia, była budowa przemysłu naftowego na Podkarpaciu i awans cywilizacyjny tego regionu.