Nowa generacja
Stało się, co musiało się stać. W grudniu tego roku Sony zacznie sprzedawać aparaty zupełnie nowej generacji. Będą one łączyć (prawie) wszystkie zalety profesjonalnych lustrzanek i tak zwanych bezlusterkowców, a nawet kompaktów. Japońska firma zdołała umieścić wielką matrycę światłoczułą, o rozmiarze pełnej klatki filmowej, w ciele aparatów znacznie mniejszych, lżejszych i poręczniejszych niż typowa lustrzanka. I uwaga – będą to aparaty z wymienną optyką. A wiadomo, co oznacza pełna klatka: piękny, „trójwymiarowy” obraz, pożądaną przez miłośników niewielką głębię ostrości, mityczne bokeh, czyli rozmycie drugiego planu, niskie szumy, ostrość jak żyletka. Sony lada moment zaproponuje dwa ucieleśniające te cechy modele – Alpha 7 i Alpha 7R. Różnią się one przede wszystkim rozdzielczością matrycy (odpowiednio 23 i 36 mln pikseli), co każe myśleć o 7R jak o narzędziu profesjonalnym. Zewnętrznie nie sposób ich odróżnić. To przykłady wzornictwa przemysłowego i ergonomii na najwyższym poziomie. Nacisk położono na obsługę manualną aparatu – stąd obecność fizycznych, namacalnych nastaw. W obu zainstalowano nowy procesor obrazu, generujący 14-bitowe obrazy RAW i pozwalający sięgać po czułość ponad 25 tys. ISO. Nowe Alphy słusznie przyciągać będą uwagę nie tylko fotografów, ale i filmowców – rejestrują obraz w formacie 1080/60p, a na wyjście HDMI podają sygnał – uwaga – nieskompresowany. Za Alpha 7 przyjdzie zapłacić około 1700 dol., za model bardziej wyrafinowany – 2300 dol.