Korea Południowa znajduje się niewątpliwie w awangardzie wykorzystania technologii cyfrowych: Koreańczycy mają najlepszy dostęp do najszybszego na świecie internetu, powszechnie korzystają z wszelkich możliwych elektronicznych gadżetów – wszak koreański Samsung jest dziś największym producentem ekranów, od smartfonów po telewizory. Gry komputerowe to narodowy sport, a najlepsi gracze cieszą się taką sławą jak David Beckham na Wyspach Brytyjskich.
Bez przesady można uznać, że Korea jest laboratorium przyszłości, w którym kształtuje się nowy świat oparty na relacjach między ludźmi i maszynami, tworzącymi coraz gęstszą sieć wzajemnych połączeń i zależności. W czerwcu 2013 r. dziennik „Korea JoongAng Daily” opublikował alarmujący artykuł: „Cyfrowa demencja atakuje!”. Dr Byun Gi-Won z Balance Brain Center w Seulu stwierdził, że coś niedobrego dzieje się z mózgami młodych Koreańczyków, potrafiących aktywnie korzystać ze swych smartfonów siedem i więcej godzin dziennie. Nawet 15 proc. z nich wykazuje symptomy właściwe dla demencji, cierpiąc na nieodwracalne problemy z pamięcią.
Koreańskie doniesienia wywołały szeroki rezonans, krytyczni badacze nie chcieli jednak poprzestać na notatce prasowej – okazało się, że alarmistycznych argumentów nie popiera żadna publikacja naukowa. Być może więc Byun Gi-Won ma rację, tylko musi jeszcze ją udowodnić. Tezę o cyfrowej demencji jako problemie cywilizacji cyfrowej traktować należy ostrożnie. Koreańczyk nie jest pierwszym, który ją stawia. Niezwykłego impetu nadał jej niemiecki naukowiec prof. Manfred Spitzer, autor opublikowanej niedawno po polsku książki „Cyfrowa demencja” (oryginał ukazał się w 2012 r., szybko stając się bestsellerem).